• UDOSTĘPNIJ:

Oko smoka

Wojna szpiegów Rosji, USA i Chin. Wszystkie chwyty dozwolone

Do rąk Państwa oddajemy książkę Turowskiego „Zabij pożyczonym mieczem”.

Od lat trwa cicha, bezpardonowa walka o prymat w świecie. Wywiady trzech mocarstw – USA, Rosji i Chin, prześcigają się w metodach niszczenia przeciwnika. Niektórzy oficerowie myślą, że wszystkie chwyty są dozwolone. Czerpiąc inspirację ze starych traktatów o sztuce walki, usiłują „zabić pożyczonym mieczem”. Gdy dochodzi do krwawego ataku na naukowe centrum rosyjskie w Ałtaju, jeden z tropów wskazuje na Amerykanów. Zanosi się na globalny kryzys. Trudno jednak wyprowadzić w pole rosyjskie i amerykańskie służby specjalne. Szczególnie, gdy obu pomaga były oficer polskiego wywiadu – Paweł.

Akcja tej trzymającej w napięciu do samego końca opowieści o walce wywiadów toczy się w przepięknej scenerii Ałtaju i Mongolii, stepów i gór, pośród dzikiej przyrody i wśród ludzi, kultywujących stare wierzenia i nieznane Europejczykom obrzędy.

2 tomy „Zabij pożyczonym mieczem” w promocyjnym pakiecie taniej!

  • Oko smoka
  • Chichot hieny

Zwieńczeniem tego cyklu-trylogii będzie powieść „Wzrok Cerbera”.
Kup w pakiecie: https://sklep.tygodnikprzeglad.pl/produkt/pakiet-zabij-pozyczonym-mieczem-t-i-ii/

37,00 

Brak w magazynie

Opis

Kolejna książka Tomasza Turowskiego o tematyce szpiegowskiej. Był jednym z najlepszych oficerów wywiadu. Wie, o czym pisze, i robi to zawsze ciekawie. Zachęcam do lektury.

Gen. Gromosław Czempiński

Tomasz Turowski, były oficer wywiadu, filozof i dyplomata jest również autorem cyklu powieściowego „Bohaterowie cichego frontu”: „Dżungla we krwi”, „Krwawiące serce Azji”, „Moskwa nie boi się krwi”, oraz powieści „Egzekucja. Odrąbać łeb wielkiego szatana”. W 2013 r. udzielił Agnieszce Kublik i Wojciechowi Czuchnowskiemu wywiadu-rzeki pt. „Kret w Watykanie”, opublikowanego nakładem Agory.

Po wcześniejszych książkach Tomasza Turowskiego określano mianem „polskiego Johna le Carré”. Choć Polak ma za sobą zdecydowanie bogatszą karierę w wywiadzie, to podobnie jak Anglik pokazuje, że praca ta nie polega na Bondowskich strzelaninach, pościgach i innych fajerwerkach, ale na aktywności szarych komórek, umiejętności kojarzenia faktów i dopasowywaniu do siebie sytuacyjnych, intelektualnych i personalnych puzzli. Bohaterowie Turowskiego rzadko wyciągają broń, co nie znaczy, że w Oku smoka nie znajdziemy scen ostrej strzelaniny. Życiorys autora mógłby być kanwą filmu sensacyjnego. Urodził się w 1948 r., studiował rusycystykę w Krakowie, wydawał tomiki wierszy i współpracował z Piwnicą pod Baranami. Następne lata wypełniła mu praca wywiadowcza. Wcielił się w rolę jezuickiego kleryka w Watykanie i Paryżu. W Rzymie ukończył filozofię na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. Znając kardynała Wojtyłę z czasów studenckich, kontynuował kontakty z nim, już jako z papieżem, będąc pracownikiem Sekcji Polskiej Radia Watykańskiego. W 1990 r. przeszedł pozytywnie weryfikację w wywiadzie. Pracował w MSZ. W latach 2001–2005 był ambasadorem RP w Republice Kuby. Na emeryturę z Agencji Wywiadu odszedł w stopniu pułkownika. Od 2009 r. pracował jako ambasador tytularny w Ambasadzie RP w Moskwie. 10 kwietnia 2010 r., w czasie katastrofy smoleńskiej, był na lotnisku Siewiernyj z jej ramienia. W 2011 r. zrezygnował z pracy dyplomatycznej w Rosji.

Informacje dodatkowe

Waga 0,448 kg
ISBN 978-83-64407-89-5
Oprawa miękka ze skrzydełkami
Liczba stron
400
Format 145×205 mm
Waga
448 g.
Data wydania Warszawa 2021
Autor Tomasz Turowski
Wydawca Fundacja ORATIO RECTA

POSTACIE W KOLEJNOŚCI ALFABETYCZNEJ

GŁÓWNE
Caagan Bee alias Li Weng alias Biały Szaman
Chen Xiaogang – generał, szef Er Bu Qingbao bu, czyli Wywiadu II Zarządu Sztabu Generalnego Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej
Coleman – prezydent USA
Craft Nigel – kadrowy pracownik CIA, członek specgrupy w bazie nad Katunią
Gromow Wasilij – generał, komendant bazy nad Katunią, swego czasu uratował życie Pawłowi (vide: „Krwawiące serce Azji”)
Iwanow Władimir Władimirowicz – prezydent Federacji Rosyjskiej
Knight Kelly – ratowniczka medyczna, operatorka CIA, członkini specjalnej grupy Agencji w bazie katuńskiej 10
Korabliow – generał, szef GRU (Głównego Zarządu Wywiadowczego Sztabu Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej), czyli wywiadu wojskowego
Kowalski – generał, zastępca szefa Syrbaru – wywiadu Kazachstanu, dobry znajomy Pawła z okresu opisanego w „Krwawiącym sercu Azji”
Naryszkin Władimir – generał, szef Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej (SWR)
Nieczajew – pułkownik SWR w bazie katuńskiej
Ojun – szamanka z rejonu Tierie-Cholskiego Tuwy
Paweł – oficer polskiego wywiadu w stanie spoczynku, wcześniej zaangażowany w akcje opisane w trylogii „Dżungla we krwi”, „Krwawiące serce Azji”, „Moskwa nie boi się krwi” oraz w powieści „Egzekucja”
Sanders Timothy – kadrowy pracownik CIA, członek specgrupy katuńskiej
Song Tao – naczelnik Wydziału Kontaktów Międzynarodowych Komunistycznej Partii Chin w randze ministra
Wright Anthony – szef specgrupy CIA wysłanej do bazy nad Katunią
Xianmei – żona Li Wenga (Caagana Bee)
Xing Yunming – generał, szef Zhongzheng Lianbao Bu – wywiadu Głównego Zarządu Politycznego armii chińskiej
Xu Jucheng – prezydent Chin, I sekretarz Komunistycznej Partii Chin
Yu Shanjun – generał, dowódca chińskiej tajnej policji wojskowej Baowei Bu
Zhiying – syn Xianmei i Li Wenga o imieniu znaczącym „wyjątkowy bohater”
POZOSTAŁE POSTACIE
Andriej – geolog rosyjski, członek wyprawy zwiadu geologicznego w Mongolii
Asyłbek – kucharz wyprawy geologów, muzułmanin
Bishop Vaughn – zastępca dyrektora CIA ds. operacyjnych
Black Jeff – kadrowy pracownik CIA, członek katuńskiej specgrupy
Brown Andrew – rezydent CIA w moskiewskiej ambasadzie USA
Chaczaturow Jurij – sekretarz generalny ODKB (Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym)
Chong Biu – analityk Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego Chin (Guó’ānbù)
Czernow – kapitan Specnazu
Dubnin – generał dowodzący akcją obronno-ratunkową w Ałtajskim Centrum Optyczno-Laserowym
Iwanow – major SWR
Khenbish – towarzysz Caagana Bee o imieniu znaczącym „nikt”
Lin Pin – sinolog, członek specgrupy CIA w bazie katuńskiej
Nergui – towarzysz Caagana Bee, o imieniu znaczącym „bezimienny”
Nerguj – szaman tuwiński
Purev – Tuwinka, przywódczyni grupy koczowniczej
Siergiej Aleksandrowicz – szef Ałtajskiego Centrum Optyczno-Laserowego im. Hermana Titowa
Stanley, Bob i Fred – bracia, informatycy, członkowie specgrupy CIA
Wei – major, szef ekspozytury Er Bu Qingbao bu w Urumczi
Wowa i Sasza – ochroniarze Centrum Ałtajskiego
Zoorgbatar – starszy osady nomadów, sojusznik Nerguja
i inni incydentalnie…
MIEJSCA AKCJI:
[Chiny]
Pekin
pogranicze rosyjsko-chińskie
Urumczi, stolica autonomicznego regionu Sinciang
[Federacja Rosyjska]
Kraj Ałtajski
Autonomiczna Republika Ałtaju
Barnauł, stolica Kraju Ałtajskiego
Gornoałtajsk, stolica Republiki Ałtaju
Jasieniewo (dzielnica Moskwy, siedziba SWR)
Kungurtug (stolica okręgu Tierie-Cholskiego Tuwy)
Kyzył (stolica Tuwy)
Moskwa
Nowosybirsk
Republika Tuwy
Sawuszka (wieś)
Ust’ Koksa
[Finlandia]
Helsinki i okolice
[Kazachstan]
Ałmaty (Ałma Ata), dawna stolica
Astana (Nur-Sułtan), aktualna stolica
[Mongolia]
Chubsuguł (jezioro)
Chüjten orgil (mong. „chłodny szczyt”)
Ölgij (miasteczko i jego okolice)
Pogranicze rosyjsko-mongolskie
[Polska]
Warszawa
[USA]
Langley (kwatera główna CIA)
i inne incydentalnie
KRYPTONIMY OPERACJI
„Meteor” – rosyjski program anihilacji obiektów kosmicznych
„Mongolskie jarzmo” – operacja Er Bu Qingbao bu (konfrontowanie Rosji z USA i wciąganie Kremla w orbitę wpływów chińskich)
„Kły smoka” – operacja SWR w sprawie wyjaśnienia ataku na Ałtajskie Centrum Optyczno-Laserowe im. Hermana Titowa
„Promień” – operacja GRU w Ałtajskim Centrum
„Zabić zabitego” – kryptonim akcji gen. Chena, „trzydziesty siódmy fortel”

I

Andriej otworzył oczy – śniła mu się Moskwa i pozostawiona w niej Irina. Nie wiadomo czy bardziej dziewczyna od przypadku do przypadku, czy już kandydatka na narzeczoną. W każdym razie sen był miły. W odróżnieniu od przebudzenia w namiocie. Rozsuwając zamek błyskawiczny śpiwora, poczuł coś w rodzaju lekkiego trzęsienia ziemi. „O, zaczynają już próby sejsmiczne”, pomyślał.

Siedział tu już od miesiąca. Tu czyli w Mongolii, niedaleko miasteczka Ölgij. Był członkiem ekipy geologów rosyjskich, poszukujących  na prośbę władz tego kraju cennych minerałów, głównie metali nieżelaznych. Były szanse na ich znalezienie, choćby na zasadzie lustrzanego odbicia złóż podobnych do tych w Oskemenie, na pobliskim wschodzie Kazachstanu. Miejsce, w którym się znajdowali, było niezwykle interesujące pod względem geopolitycznym. Przebywali wśród wzgórz Sajanów, pasma górskiego na zachodzie Mongolii, bliżej Cheeszef i Tsengel niż wspomnianego Ölgij. Z ich bazy widać było Chüjten orgil, wierzchołek górski Chin na granicy z Mongolią. Andriej miał nieodparte wrażenie, że są stamtąd śledzeni, ale w sumie niewiele go to obchodziło. Nie wykonywali przecież żadnej tajnej misji. Dalej na zachód była już matuszka Rosja i region kosz-agacki, gdzie przy granicy z Chinami, w dorzeczu rzek Argun i Katuń, stacjonowała, ot tak, na wszelki wypadek, jednostka Specnazu. Było to w tym trudnym, górzystym terenie konieczne dla ewentualnego wsparcia szczupłych oddziałów wojsk pogranicza. Jeszcze dalej na zachód leżał Kazachstan, a konkretnie jego obwód Katonkaragay, z ośrodkiem przemysłowym Oskemen. Znajdowali się więc blisko podobnego gardzieli przesmyku, dzielącego, a zarazem łączącego cztery państwa: Mongolię, Rosję, Chiny i Kazachstan.

Andriej przeciągnął się, aż zatrzeszczały kości, podniósł na całą swą, prawie dwumetrowa wysokość i tradycyjnie wyrżnął głową w drążek podtrzymujący dach namiotu. Zdegustowany, doszedł do wniosku, że tym razem zrezygnuje z porannej gimnastyki. Zresztą musiał się pośpieszyć, bo koledzy, co było słychać i czuć, wzięli się już do roboty. Wyszedł na zewnątrz. Słońce też już wyszło zza wzgórz i solidnie operowało. W tych okolicach lata, podobnie jak i zimy, były intensywne i gwałtowne. Przeszedł koło ich mongolskiego przewodnika i kucharza zarazem, muzułmanina kazachskiego pochodzenia, skinąwszy mu na powitanie:
– Witaj, Asyłbek. Widzę, że będziemy mieli jagnięcinę na obiad – skomentował.
Kucharz właśnie podrzynał gardło owcy, wykrwawiając ją przed uśmierceniem i poćwiartowaniem. Andriej nie znosił tych praktyk, ale cóż, jeść trzeba, a członkowie grupy eksploracyjnej nie mieli czasu pichcić sobie pożywienia. Zresztą nie tylko jego otrząsało na widok takiego sposobu zabijania zwierząt. Gdy w rejony działań ich zwiadu geologicznego zapuszczali się na swych reniferach Tuwińcy z gór ałtajskich, z rejonu jeziora Chubsuguł na północnym pograniczu Mongolii z Rosją, też patrzyli na to z dezaprobatą zmieszaną z pogardą. Podobnie jak ich pobratymcy z tuwińskiego plemienia Sojotów, żyjącego w paśmie górskim Sajanów. Wielu spośród nich było wyznawcami szamanizmu. A ta tradycja zakazuje podrzynania gardeł zwierzętom czy też ablucji w bieżącej wodzie. Akurat tego, co czynił z owcami Asyłbek i geolodzy, myjący się w przepływającym obok ich obozu strumieniu.

Wprawdzie w kontekście innych mongolskich wyznań – buddyzmu typu tybetańskiego, czyli lamaizmu, czy islamu, szamanizm był religią szczątkową, ale niemniej istniejącą i żywą. Przyroda, zdaniem szamanistów, jest „przesiąknięta” duchami. Asyłbek i geolodzy byli w oczach Sojotów świętokradcami – obrażali duchy zwierząt i strumienia. Co więcej, jeśli coś odkryją, spowodują jeszcze większe rany Matki Ziemi, niszcząc wiele duchów natury.

Dlatego miejscowi szamaniści uważali, że działania ekipy geologicznej nie mogą jej ujść bezkarnie.

Szamani i agenci

JACEK BINKOWSKI

Najpierw był napad szamanistów i burhanistów tuwińskich na obóz rosyjskich geologów w Mongolii, a później krwawy atak na Centrum Optyczno-Laserowe im. Hermana Titowa w syberyjskim Ałtaju – oczku w głowie Federacji Rosyjskiej. Wszelkie tropy mają wskazywać na to, że prowokacji dokonali Amerykanie. Trwa bowiem pozornie cicha, ale bezpardonowa walka o prymat w świecie. Coraz potężniejsze Chiny chcą wykreować konflikt Rosji z USA, by doprowadzić do „miłosnego, acz morderczego uścisku” ze swoim bogatym w surowce naturalne sąsiadem. Wiedzą o tym urzędnicy centrali CIA i wysyłają do Azji najlepszych agentów, którzy wspólnie z rosyjskimi służbami specjalnymi mają rozwiązać ałtajską tajemnicę. Do pracy zaangażowany zostaje też Paweł, były oficer polskiego wywiadu. Jego atutem jest niewątpliwie fachowość i doświadczenie, ale także bliska znajomość z zastępcą szefa wywiadu Kazachstanu, który okaże się niezwykle pomocny w rosyjsko-amerykańskiej operacji. Czy uda się zatem ta niezwykła misja, której pomyślne zakończenie może mieć wpływ na dalszy los świata? Tomasz Turowski bardzo błyskotliwie o tym opowiada, ubarwiając sensacyjną narrację scenerią azjatyckich stepów, gór, dzikich jezior i rzek i nie zapominając o kultywowanych przez tamtejsze ludy starych wierzeniach i obrzędach.

Autor wie, o czym pisze, bo przez lata był pracownikiem Agencji Wywiadu. Odszedł ze służby w stopniu pułkownika i rozpoczął karierę pisarską. Ma na koncie kilka książek, a parę lat temu udzielił głośnego wywiadu rzeki „Kret w Watykanie” przeprowadzonego przez dziennikarzy „Gazety Wyborczej”. „Oko smoka” to pierwszy tom jego nowej trylogii.

Tygodnik ANGORA nr 38/2021 (13.09.2021 r.)

 

Stalowi Czytacze – blog o książkach i kulturze

alicja.z.wonderlandu

Dzięki uprzejmości Tygodnika Przegląd, po raz pierwszy miałam przyjemność zapoznać się z książką wydawnictwa Fundacja Oratio Recta. Przypadła mi w udziale pierwsza część trylogii „Zabij pożyczonym mieczem” Tomasza Turowskiego, pt. „Oko smoka”.

Jak pisze sam wydawca:

„Wojna szpiegów Rosji, USA i Chin. Wszystkie chwyty dozwolone Do rąk Państwa oddajemy pierwszy tom nowej trylogii Turowskiego „Zabij pożyczonym mieczem”, na którą złożą się „Oko smoka”, „Chichot hieny” i „Wzrok cerbera”. Od lat trwa cicha, bezpardonowa walka o prymat w świecie. Wywiady trzech mocarstw – USA, Rosji i Chin, prześcigają się w metodach niszczenia przeciwnika. Niektórzy oficerowie myślą, że wszystkie chwyty są dozwolone. Czerpiąc inspirację ze starych traktatów o sztuce walki, usiłują „zabić pożyczonym mieczem”. Gdy dochodzi do krwawego ataku na naukowe centrum rosyjskie w Ałtaju, jeden z tropów wskazuje na Amerykanów. Zanosi się na globalny kryzys. Trudno jednak wyprowadzić w pole rosyjskie i amerykańskie służby specjalne. Szczególnie, gdy obu pomaga były oficer polskiego wywiadu – Paweł. Akcja tej trzymającej w napięciu do samego końca opowieści o walce wywiadów toczy się w przepięknej scenerii Ałtaju i Mongolii, stepów i gór, pośród dzikiej przyrody i wśród ludzi, kultywujących stare wierzenia i nieznane Europejczykom obrzędy.”

Jest to książka o tym, jak jedno zdarzenie, o pozornie małej skali, może być tym pierwszym klockiem domina, które rozpocznie całą falę następstw. Wszelkie gry pozorów, subtelne gesty i przemyślane słowa będą musiały nabrać tempa, by każdy zaangażowany mógł wyjść obronną ręką z niewygodnej sytuacji.

Bardzo podoba mi się w książce to, że nie narzuca nam ona nachalnie, komu mamy kibicować. Oczywiście, dostajemy subtelne sygnały, że być może jedna czy druga strona ma pobudki bardziej lub mniej etyczne. Jednak stawiając się na miejscu każdej z nich, nie można nie odnieść wrażenia, że z tej perspektywy to właśnie ta strona ma swoje racje.

Cała historia przepleciona jest krótkimi, acz pobudzającymi wyobraźnię obrazami z Dalekiego Wschodu, który jawi się jako niesprzyjające miejsce do zamieszkania. Jednak ma on w sobie jakiś magnetyzm, a życie, choć proste, ma także swoje blaski.

Celowo staram się tu nie nawiązywać do akcji książki, bo jest to podróż, którą od początku do końca najlepiej odkrywać samemu wraz z bohaterami. Mimo, że w pierwszych rozdziałach wydaje się trochę chaotyczna, przedstawiając niemal wszystkie późniejsze postacie, to jest to celowe, aby nakreślić nam najważniejszych graczy. Później fabuła nieco się uspokaja, ale akcja nie staje w miejscu. Jak to w grze, co chwilę ktoś zaskakuje nas swoim ruchem, każda ze stron musi natychmiast odnaleźć się w nowej sytuacji. Ta książka nie daje spokoju, co chwilę nas czymś zaskoczy, a czytając ją kawałkami, będziemy mieć ciągle poczucie, że chcemy już do niej wrócić, by dowiedzieć się, co było dalej.

Na koniec mogę przyznać, że czasami opisy książek od wydawcy wydają się być przesadzone, aby tylko ukazać książkę w jak najlepszym świetle. W tym przypadku, nic z tego opisu nie jest przesadą, historia ta naprawdę trzyma w napięciu. Z pewnością dużym plusem jest w niej to, że sam autor jest byłym oficerem wywiadu, dlatego ta opowieść wydaje się prawdziwym wspomnieniem jak najbardziej prawdziwego agenta.

Zapraszam więc do zapoznania się z tą historią, wniknięcia pośród góry i stepy Mongolii, gabinety generałów jak i jurty szamanów, ośnieżone ulice Moskwy oraz piękne nabrzeżne miasta Finlandii. Myślę, że każdy, kto szuka opowieści pełnych akcji, gry pozorów, walki – także psychologicznej, ale i starych obrzędów, powinien być usatysfakcjonowany.

Pozdrawiam 

Alicja

“Stalowi czytacze” stalowiczytacze.blogspot.com 19.10.2021 r.

 

Czy już czas umierać?

LESZEK BUGAJSKI

„Europa i jej transatlantycki partner mają zadziwia jącą umiejętność niewyciągania wniosków z historii” – to zdanie ukryte w epilogu powieści Moskwa nie boi się krwi Tomasza Turowskiego stanowi coś w rodzaju klucza do całej twórczości tego pisarza. Nie znaczy to, że pisze on powieści historyczne – przeciwnie, bardzo współczesne, a zdarza mu się nawet wybiec w przyszłość, jakby chciał nadać zapisany kształt swoim marzeniom o ładzie świata, w którym może kiedyś będą mieli szansę żyć nasi potomkowie. Ważne, że ta współczesność prozy Turowskiego jest powiązana z tym, co nazywamy historią, bo – jak to już wiedział Cyceron,   a jak on to i inni starożytni – tam ukryta jest kopalnia wiedzy o ludzkiej naturze, szarpiących nią namiętnościach, o metodach funkcjonowania ludzkiego świata. Nic, tylko sięgać i korzystać. Ale to trzeba chcieć robić, czyli jednak osłabić współczesne zadufanie w potęgę zgromadzonej wiedzy, bo ono zaślepia.

Oczy szeroko otwarte

Turowski nad tym ubolewa i daje temu wyraz w każdej ze swoich książek. I przez to jest pisarzem niezwykłym. Pozornie pisze przecież tylko powieści sensacyjne, mówiąc najkrócej: thrillery polityczne, jakich wiele w księgarniach i kinach. Jego powieści na pierwszy rzut oka spełniają wszelkie wymogi popularnej definicji gatunkowej, że thriller polityczny to thriller którego tłem jest – jak wylicza Wikipedia – polityczna walka o władzę, spiski, polityczne sojusze i zdrady, korupcja polityczna, przestępczość zorganizowana, terroryzm i wojny. No i jest to gatunek literatury sensacyjnej, który lubi odwoływać się do prawdziwych zdarzeń. I te wszystkie elementy występują w powieściach Turowskiego, ale ma on jako pisarz większe ambicje niż tylko zabawia- nie czytelnika wartką akcją i straszenie spiskami, które mogą namieszać w rozchwianym świecie i narobić globalnego bałaganu.

Pisze pewnie i dla zabawy, ale to jego pisanie ma drugie dno, które sam sygnalizuje mówiąc, że chce czytelnika „sensacji” wyprowadzić na obszar refleksji „o rzeczywistości, w której przychodzi nam żyć”. Rozwijając to można dodać, że chce swoją literaturą opisać ciemną stronę polityki światowej i także te niebezpieczeństwa, które grożą niepewnemu ładowi świata, które nie zawsze przychodzą z obszaru polityki. Pokazać, co się kryje za kurtyną zasłaniającą scenę, na której toczą się polityczne gry i gierki.

Wie, o czym pisze, bo długo był oficerem wywiadu i dyplomatą, więc – można to sobie wyobrazić, choć sam o tym nie opowiada – często własnymi oczami zaglądał za tę kurtynę. Czyli po prostu pisze swoje po- wieści z zamiarem otwarcia czytelnikom oczu na to, co kieruje „mechanizmami” naszej rzeczywistości, co jest oczywiście zamiarem szlachetnym, ale – jak podpowiada rozsądek – tak do końca niewykonalnym.

Nie formułuje przy tym karkołomnych teorii spiskowych, jak to lubią robić autorzy politycznych thrillerów, bo – na szczęście, albo swoje nieszczęście – wie, jak to wszystko działa w realnym świecie. I choć jak inni układa sensacyjne fabuły, to bliżej mu do Johna le Carre niż do „ojca” Jamesa Bonda – Iana Fleminga. Turowski po prostu pokazuje, jak działa wywiad, co z jego działań może wynikać i co wynika. Inni autorzy tego typu literatury, jeśli wskazują jakieś polityczne czy geopolityczne uwarunkowania fabuły, robią to zdawkowo, bo tyle uznają za wystarczające dla postraszenia czytelni- ka, ale nie przerażenia śmiertelnego.

W tym względzie Turowski różni się od nich – każda z jego książek posiada posłowie, które wyjaśnia geopolityczny kontekst sensacyjnej fabuły. To dość niezwykłe w tego typu literaturze, ale te posłowia to główne narzędzie realizacji planu Turowskiego. Bo to, że w tekstach powieści są wtręty „kontekstowe” to oczywiste – każdy pisarz musi je robić.

Proza geopolityczna – teoria

Turowski głębiej zainteresowany geopolityką ma do powiedzenia o niej więcej niż inni, więc dołącza do swoich powieści – pół żartem, pól serio mówiąc – wykłady. I to z reguły takie, w których pokazuje narastanie procesów politycznych w ich historycznym przebiegu, jak- by „zanęcając” czytelnika sensacyjną fabułą chciał mu przypomnieć, że jednak z historii można i trzeba wyciągać wnioski, nad brakiem czego ubolewał w przywołanym na początku zdaniu. Pisał więc w swojej pierwszej powieści Dżungla we krwi (2015) o światowym narkobiznesie, jego politycznych i ekonomicznych powiązaniach. W powieści Moskwa nie boi się krwi (2016) jak nie trudno się domyślić pisze o Rosji i jej niezwykłej zdolności odradzania się po kryzysach i odzyskiwaniu mocarstwowej pozycji. W Krwawiącym sercu Azji (2016) pisze o powodach, dla których niektóre odłamy islamu wydają na świat islamski terroryzm. W tych trzech pierwszych swoich powieściach – jak wynika choćby z tego skrótowego przeglądu – pokazuje trzy groźne z naszego punktu widzenia zagrożenia dla świata.

To co pisze, to już nie jest „łagodna i kulturalna” geopolityka z początku XX wieku, kiedy była po prostu „nauką o zastosowaniu zasad geografii w polityce”, choć nauką zatrutą już w momencie narodzin. Uważany za jej twórcę Rudolf Kjellen już na poprzednim przełomie wieków był przekonany, że państwa współzawodniczą ze sobą o dominację, co było oczywistą prawdą i za- wsze prowadziło do krwawych rozpraw. Tyle, że Kjellen i inni ojcowie geopolityki nadali temu przeświadczeniu rygor naukowy i obudowali szeregiem tez, ale wydaje mi się, że czego by o niej nie powiedzieć jest tak, jak to powiedział Michał Lubin z UJ w wywiadzie dla „Teologii Politycznej”: „Geopolityka zrodziła się z myślenia imperialnego i zasadniczo jest narzędziem służącym mocarstwom”. Nic więc dziwnego, że dzisiaj najczęściej traktowana jest jako synonim polityki siły.

Leszek Moczulski, który w jednym ze swoich wcieleń był geopolitykiem, określił to tak: „Geopolityka zajmuje się zmiennymi układami sił na niezmiennej przestrzeni”. I taka jest prawda: jak przestrzeń jest nie- zmienna, to trzeba ją wyrwać tym, którzy ją mają itd. Itd. – tak powstaje niebezpieczny bałagan, w jakim upływa ludzkie życie. Bo geopolityka to nie tylko niewinne zajmowanie się badaniem zależności między geografią a polityką, ale także tworzeniem narzędzi dla imperialnej polityki, a jeśli nie, to przynajmniej podsuwaniem politykom koncepcji, które mogliby realizować. Tak było na przykład z koncepcją – w gruncie rzeczy geopolityczną – Mitteleuropy, która stała się podwaliną tragicznego w skutkach nazistowskiego ruchu Drang nach Osten.

Proza geopolityczna – praktyka

Turowski na drugim planie swoich powieści, za sensacyjną fabułą, rozmyśla o geopolityce i jak może prze- myca wnioski, które wyciąga z historycznych wydarzeń. Najczęściej zaś, żeby czytelnikowi nie psuć przyjemności śledzenia akcji, zamyka swoje książki posłowiem, gdzie możliwie jasno wyjaśnia tło opisywanych zdarzeń. I to są bardzo interesujące teksty, choć trudno powiedzieć, ilu czytelników, którzy kupili książkę, by zabawić się thrillerem politycznym, zgłębi rozważania Turowskiego. Szacunek – przynajmniej mój – budzi jego determinacja w tym oddawaniu się edukacji swoich czytelników.

Na zakończenie powieści Egzekucja z 2018 roku snuje plan ratunkowy dla Unii Europejskiej „przeżywającej okres wielu wewnętrznych napięć i tendencji odśrodkowych”, co sprawia, że „odgrywa w światowym układzie sił rolę znacznie mniejszą, niż mogłaby odgrywać”. Przyczyn tych napięć upatruje w starciu federalizmu z nacjonalizmem. Przegięcie w stronę modelu federalistycznego spotyka się z akceptacją elit, ale „spowoduje dyskomfort narodów, dla których takie rozwiązania mogą być trudne do zaakceptowania, co może prowadzić do społecznej rewolty”.

Rozglądając się za siłą, która mogłaby pogodzić te sprzeczne tendencje, Turowski spogląda wstecz (przy czym to spojrzenie wstecz nie odzwierciedla autorskiego światopoglądu – abstrahując od niego, tradycja judeo-chrześcijańska, podobnie jak filozofia antycznej Grecji, jawią się pisarzowi jako podwaliny jedności kulturowej Europy) i twierdzi, że trzeba wrócić do zapomnianej koncepcji „federalistycznej pozycji religii chrześcijańskiej jako fundamentu ideowo-kulturowego kontynentu”. Teza, przyznać trzeba, i zapyziała, i jednocześnie śmiała w dzisiejszych czasach, ale pamiętać trzeba, że Turowski formułował ją jakieś cztery lata temu, gdy Kościół miał lepszą opinię niż dzisiaj (wprawdzie Kościół instytucjonalny to nie religia – on tylko teoretycznie jest/powinien być jej strażnikiem). Ale również prawdą jest, że trudno znaleźć jakiś inny, w podobnym stopniu silny kulturowo, fundament wspólnotowy.

Szczerze mówiąc we mnie ta koncepcja budzi spore wątpliwości, bo wnioski z obserwacji podpowiadają, że jeśli Kościół miałby pełnić taką rolę, w gruncie rzeczy polityczną, natychmiast starałby się wszystko  i wszystkich ewangelizować, bo po prostu to ma w genach. To, co pisze Turowski jest i ryzykowne, i zdaje się niemożliwe do zrealizowania w ramach rozdziału Kościoła od państwa (od państw). Utopijną wydaje mi się wizja Europy „nieideologicznej, z rozdziałem Kościoła od państwa, który nie oznaczałby jednak marginalizacji religii”. Może w wizji osób podobnie myślących ten rozdział nie oznaczałby marginalizacji – i to łatwo sobie wyobrazić. Ale równie łatwo sobie wyobrazić, że Kościół, zawłaszczający przecież religię i „dostęp” do Boga, jeśli poczuje, że na religii ma się opierać cała konstrukcja wspólnotowa zacznie grać swoją grę. Ja akurat innej opcji nie widzę. Polski bez wątpienia przystąpiłby do akcji, kościoły krajów zachodnich, dzisiaj „oddzielone” od państwa, dostałyby wtedy nową siłę    i trudno wiedzieć, co by się działo. Cała ta koncepcja wraz z szeregiem pomysłów ja uzupełniających to wizja szlachetna, ale utopijna.

W ostatniej jak dotąd powieści – Oko smoka (2021) – Turowski puścił wodze optymistycznej fantazji i w konwencji political fiction opisał w jej epilogu wielkie światowe wydarzenie, jakim w bliżej nieokreślonej przyszłości jest spotkanie „światowej trójki” w Helsinkach. Ta trójka to przywódcy Stanów Zjednoczonych, Rosji i Chin, którzy obliczu zbliżającej się światowej katastrofy wreszcie zrozumieli grozę sytuacji i postanowili przeciwdziałać nadchodzącemu Armagedonowi. Asystował im tłum innych światowych przywódców i wszyscy zgodnie uznali, że trzeba rozwiązać globalne problemy, takie jak: „zmiany klimatyczne, całościową stabilizację strategiczną, bombę demograficzną, cyberbezpieczeństwo”. Cel jest oczywisty: „zachować bezpieczeństwo dla aktualnych i przyszłych pokoleń”. Wynika z tego, że Turowski patrzy na dzisiejszy świat  i widzi, że jego przywódcy lekceważą najbardziej istotne problemy, że jeśli już biorą się za ich rozwiązywanie, to osobno, z czego wiele nie wynika.

Pytanie jest takie: czy jeśli tworzy taką optymistyczną wizję wspólnotowego rozwiązania tych problemów, to wierzy, że w nieodległej przyszłości jest to możliwe, czy – przeciwnie – tworzy taką utopijną scenkę na po- cieszenie siebie i swoich czytelników, bo tylko tyle nam pozostaje?

Wygląda w jego pięciu książkach na to, że Turowski konsekwentnie idzie – jako pisarz – od problemów lokalnych, choć bardzo ważnych do globalnych, (ukazując choćby wynaturzenia współczesnego kapitalizmu), w przerażający sposób prowadzących do zagłady cywilizacji. Jeszcze w 2021 roku ukaże się kolejna powieść pod mało optymistycznym tytułem Chichot hieny, a w 2022 – następna Wzrok cerbera. Nie czuć w tych tytułach, by nadchodzące powieści rozwijały optymistyczną wizję z epilogu Oka smoka, niestety, nawet nie sugerują, że może to być Nowy wspaniały świat. Strach się bać.

ZDANIE nr 1(192)2022 Pismo Stowarzyszenia „Kuźnica”

 

Oko smoka

LEKTOR

Podczas świąt, także wielkanocnych, które nastrajają bardziej refleksyjnie, można przeznaczyć chwile relaksu i na taką relaksową lekturę. Mogą to być np. różne poradniki, biografie, romanse, czy książki sensacyjne. Modne są kryminały popularnych autorów, jak np. Remigiusz Mróz, czy Katarzyna Bonda. Czasem sięgamy po powieści szpiegowskie, szczególnie te pisane przez byłych oficerów wywiadu, jak Vincent Severski, czy John le Carre.

Jako „polskiego Johna le Carre” znany krytyk literacki Leszek Bugajski przedstawia w swoich recenzjach Tomasza Turowskiego, znanego naszym Czytelnikom z artykułów historycznych o epoce Jana Pawła II przed kilku laty na naszych łamach. Przypomnijmy, że jest on byłym wysokim oficerem polskiego wywiadu oraz dyplomatą i dziennikarzem. Pracował m.in. jako kleryk jezuicki w Radio Vaticana, a w XXI wieku jako ambasador Polski na Kubie i min. pełnomocny w ambasadzie polskiej w Moskwie.

Na emeryturze napisał pięć powieści szpiegowskich, a ostatnio pierwszą z nowej trylogii pn.” „Zabij pożyczonym mieczem”, na którą złożą się „Oko smoka”, „Chichot hieny” i „Wzrok cerbera”. Do kupienia pod adresem: https://sklep.tygodnikprzeglad.pl/ produkt/oko-smoka/).

Licząca 400 stron, z efektowną okładką wg projektu Izy Mierzejewskiej, wydana przez Fundację Oratio Recta książka, jest naszym zdaniem najlepszym jak dotąd utworem autora. Żywo poprowadzona akcja, jasna i przejrzysta konstrukcja książki, kapitalne dialogi i opisy sytuacyjne. Atutem dzieła jest indeks postaci, miejsc akcji i kryptonimów operacji, zamieszczony od razu na początku książki. Pozwala to na zrozumienie często egzotycznych dla nas 50 rozdziałów, szczególnie przy zwrotach akcji, dziejących się w Chinach, Rosji, Kazachstanie, Finlandii, Mongolii, USA, Polsce i in.

Fascynujące są sceny na rosyjsko-chińskim pograniczu, w przepięknych krajobrazach dzikich gór i stepów Ałtaju, Mongolii, wśród ludzi, kultywujących stare wierzenia i obrzędy. Swojego smaku nadają książce np. sceny potyczki na górskim pograniczu z udziałem pewnego, rannego szamana, albo eleganckiego obiadu polskiego bohatera powieści, Pawła u szefa kazachskiego wywiadu, z wyszukanymi potrawami azjatyckimi.

Te terenowe opisy towarzyszą scenom z politycznych i wojskowych gabinetów, gdzie podejmowane są główne decyzje dla wojen wywiadów. Główni ich aktorzy to przywódcy państw i szefowie wywiadów Chin, Rosji i USA. Czasem to cicha, bezpardonowa walka o prymat w świecie, a czasem gra na porozumienie w imię ocalenia ludzkości.

Charakterystyczna jest dedykacja autora na wstępie: „Czuwającym nad tym, aby żadna ze stron globalnej konfrontacji nie uzyskała decydującej przewagi, wiodącej do totalnej zagłady”…

To bardzo aktualne.

SPOŁEMOWIEC WARSZAWSKI nr 4 (662) kwiecień 2022 r. Miesięcznik Spółdzielczości Spożywców

 

Spy’s playground – od Chillonu do Miłobędzkiej

KRZYSZTOF LUBCZYŃSKI

Sparafrazowałem w tytule tytuł słynnej historii Polski autorstwa Normana Davisa „God’s playground” („Boże igrzysko”), bo fraza „Szpiegowskie igrzysko”, do tego podana po angielsku, dobrze i efektownie brzmi, tym bardziej, że, jak zakładam, język angielski jest uniwersalnym językiem szpiegów (agentów, wywiadowców) tak, jak w ogóle jest uniwersalnym językiem ludzkości.

Zacznę jednak od tego, że „Oko smoka” i „Chichot hieny” Tomasza Turowskiego czyta się rewelacyjnie jako literaturę z gatunku tzw. powieści szpiegowskiej i nie uważam za przesadę określenie go jako „polskiego Le Carré, choć Turowski podobno znacznie przewyższa Anglika skalą doświadczeniem w pracy wywiadowczej.

Czytałem obie te powieści z ogromnym zainteresowaniem, choć akurat detalicznie nie jestem jakimś szczególnie fanatycznym fanem, a tym bardziej znawcą tego gatunku. Przy tym od razu, niejako „na wejściu”, przyszło mi na myśl, że w tym przypadku nie mogę mojej czytelniczej percepcji oddzielać od osoby i profesji autora. Nie mamy bowiem do czynienia z pierwszym z brzegu „cywilnym” autorem, amatorem tematyki, który postanowił dać upust swej pasji i fantazji oraz zdobytej z trzeciej ręki wiedzy o działalności wywiadowczej, szpiegowskiej czy jak ją tam nazwać.

Bowiem autor, Tomasz Turowski, to postać szczególna. Żeby czegoś nie pomylić, zacytuję ze skrzydełka egzemplarza: „Tomasz Turowski (ur. 1948) jest autorem szeregu poczytnych powieści, w których pokazywał – poprzez atrakcyjne fabuły kulisy i tajniki pracy wywiadowczej. Znał taką działalność z autopsji, bowiem przez wiele lat był funkcjonariuszem polskiego wywiadu (karierę zakończył w stopniu pułkownika).

Wykonywał różnorodne zadania – jako jezuicki kleryk pracował w Watykanie i w Paryżu, studiował filozofię na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, był dziennikarzem Sekcji Polskiej Radia Watykańskiego i w tym charakterze kontaktował się z papieżem Janem Pawłem II. Po pozytywnej weryfikacji w 1990 r. Pracował w dyplomacji – m.in. jako ambasador RP na Kubie i ambasador tytularny w ambasadzie w Moskwie (w tym charakterze 10 kwietnia 2010 roku, w czasie katastrofy smoleńskiej, był na lotnisku Siewiernyj). (…) W 2013 roku został opublikowany wywiad-rzeka z im p.t. „Kret w Watykanie”. Dotąd ukazały się takie jego książki jak powieść „Egzekucja” oraz cykl powieściowy „Bohaterowie cichego frontu”. Warto przy okazji wspomnieć m.in, że grana przez Jerzego Zelnika postać najwyraźniej inspirowana postacią Tomasza Turowskiego pojawia się w tendencyjnym, powstałym z inspiracji władzy PiS filmie fabularnym Antoniego Krauze „Smoleńsk”.

Wracam do punktu wyjścia. Podczas lektury miałem w tyle głowy profesję i doświadczenie autora, co wytwarzało we mnie uczucie kontaktu z autentyzmem, jako że byłoby nonsensem przyjęcie założenia, że choć powieści mają formę prozy beletrystycznej, to tak doświadczony oficer wywiadu mógł zupełnie abstrahować od swojej zawodowej praktyki i puścić wyłącznie wodze fantazji, choć zapewne są w nich także pasma fikcyjne, bo to w końcu proza literacka a nie raport czy reportaż. Co jako czytelnicy otrzymujemy? Grę i walkę wywiadów (głównie mózgową, choć broń palna też czasem się odzywa), wszelakie związane z nią dramatyczne i sensacyjne sytuacje, barwne, intrygujące postacie, interesujące miejsca na mapie, a także, dla amatorów, niewielką dawkę „ostrego seksu”.

W oczekiwaniu na trzeci tom trylogii Tomasza Turowskiego, „Wzrok Cerbera”, gorąco rekomenduję lekturę dwóch pierwszych części. A dlaczego w tytule pomieściłem nazwę szwajcarskiego zamku Chillon (wsławionego przez Byrona w poemacie romantycznym „Więzień Chillonu”) i warszawskiej ulicy Miłobędzkiej? A, to sprawdźcie sami podczas lektury.

Dziennik TRYBUNA nr 125/2023 (piątek 23 – niedziela 25 czerwca 2023)

10% RABATU
Bądź zawsze dobrze poinformowany o nowych produktach oraz specjalnych promocjach tylko dla odbiorców Newslettera.

Zapisz się na nasz newsletter i odbierz powitalny prezent: -10% rabatu na pierwsze zamówienie książkowe.
Kod zniżkowy ważny będzie przez 7 dni.
Otrzymasz go tylko wtedy, gdy zapiszesz się przez ten formularz!
    ZAPISZ SIĘ
    Wyrażam zgodę na wykorzystywanie przez Fundację Oratio Recta powyższych danych do wysyłki newsletterów zawierających informacje o nowych numerach czasopisma, książkach wydanych przez fundację oraz o innych prowadzonych przez nas działaniach.