• UDOSTĘPNIJ:

Chichot hieny

Kulisy wielkiej polityki i działań wywiadów Rosji, USA i Chin w nowej książce Tomasza Turowskiego

Drugi tom trylogii „Zabij pożyczonym mieczem”

Kto rządzi światem? Wybrani przywódcy, rządy i parlamenty? Czy ukryte przed oczyma obywateli potężne grupy interesu – przemysłowcy, producenci broni i światowa finansjera? Odpowiedzi na to pytanie szukają wspólnie agenci wywiadów Chin, Rosji i Stanów Zjednoczonych, a pomaga im w tym wydatnie emerytowany oficer polskiego wywiadu Paweł.

„Chichot hieny” łączy cechy politycznego thrillera i powieści szpiegowskiej z elementami wizji porządku międzynarodowego rodem z political fiction. Walka ze spiskiem biznesowych elit chcących w pełni podporządkować sobie ludzkość toczy się na całym świecie – obok stolic wielkich mocarstw trafiamy do Serbii i Kosowa, Szwajcarii i Afganistanu, na Morze Południowochińskie i do Boliwii. Trzymająca w napięciu akcja powieści pozwala nam zajrzeć za kulisy wielkiej polityki, poznać wyrafinowane techniki i metody pracy służb wywiadowczych.

2 tomy „Zabij pożyczonym mieczem” w promocyjnym pakiecie taniej!

  • Oko smoka
  • Chichot hieny

Zwieńczeniem tego cyklu-trylogii będzie powieść „Wzrok Cerbera”.
Kup w pakiecie: https://sklep.tygodnikprzeglad.pl/produkt/pakiet-zabij-pozyczonym-mieczem-t-i-ii/

39,00 

Na stanie

Kup dla mnie

Opis

W 2021 r. Fundacja Oratio Recta opublikowała pierwszą część cyklu powieściowego Tomasza Turowskiego „Zabij pożyczonym mieczem” pt. „Oko smoka”.

Opowiada ona o trwającej od lat cichej, bezpardonowej walce o prymat w świecie. Wywiady trzech mocarstw – USA, Rosji i Chin – prześcigają się w metodach niszczenia przeciwnika. Niektórzy oficerowie myślą, że wszystkie chwyty są dozwolone. Czerpiąc inspirację ze starych traktatów o sztuce walki, usiłują „zabić pożyczonym mieczem”. Gdy dochodzi do krwawego ataku na naukowe centrum rosyjskie w Ałtaju, jeden z tropów wskazuje na Amerykanów. Zanosi się na globalny kryzys. Trudno jednak wyprowadzić w pole rosyjskie i amerykańskie służby specjalne. Szczególnie, gdy obu pomaga były oficer polskiego wywiadu – Paweł.

Akcja tej trzymającej w napięciu do samego końca opowieści o walce wywiadów toczy się w przepięknej scenerii Ałtaju i Mongolii, stepów i gór, pośród dzikiej przyrody i wśród ludzi, kultywujących stare wierzenia i nieznane Europejczykom obrzędy.

Zwieńczeniem tego cyklu-trylogii będzie powieść „Wzrok Cerbera”.

Tomasz Turowski (ur. 1948) jest autorem szeregu poczytnych powieści, w których pokazywał – poprzez atrakcyjne fabuły – kulisy i tajniki pracy wywiadowczej. Znał taką działalność z autopsji, bowiem przez wiele lat był funkcjonariuszem polskiego wywiadu (karierę zakończył w stopniu pułkownika). Wykonywał różnorodne zadania – jako jezuicki kleryk pracował w Watykanie i w Paryżu, studiował filozofię na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, był dziennikarzem Sekcji Polskiej Radia Watykańskiego i w tym charakterze kontaktował się z papieżem Janem Pawłem II. Po pozytywnej weryfikacji w 1990 r. pracował w dyplomacji – m.in. jako ambasador RP na Kubie i ambasador tytularny w ambasadzie w Moskwie (w tym charakterze 10 kwietnia 2010 r., w czasie katastrofy smoleńskiej, był na lotnisku Siewiernyj).

Jest absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego i WSP (Uniwersytetu Pedagogicznego) w Krakowie (rusycystyka), ma na swoim koncie publikacje poetyckie oraz współpracę z Piwnicą pod Baranami.

W 2013 r. został opublikowany wywiad-rzeka z nim pt. „Kret w Watykanie” (Wyd. Agora). Również warszawska oficyna Melanż wydała cykl powieściowy Turowskiego pt. „Bohaterowie cichego frontu”, na który złożyły się książki: ”Dżungla we krwi”, „Krwawiące serce Azji” i „Moskwa nie boi się krwi” oraz stanowiąca odrębną pozycję powieść „Egzekucja”.

Informacje dodatkowe

Waga 0,424 kg
ISBN 978-83-67220-06-4
Oprawa miękka ze skrzydełkami
Liczba stron
380
Format 146×204 mm
Waga
424 g.
Data wydania Warszawa 2023
Autor Tomasz Turowski
Wydawca Fundacja ORATIO RECTA

POSTACIE W KOLEJNOŚCI ALFABETYCZNEJ

GŁÓWNE
Coleman James – prezydent USA
Gina – szefowa CIA (DCI)
Gromow Wasilij – generał w stanie spoczynku, rezydent SWR w bazie rosyjskiej w Serbii, przyjaciel Pawła, któremu kiedyś uratował życie i z którym współpracował, co opisano w książkach „Krwawiące serce Azji” i „Oko smoka”
Iwanow Władimir Władimirowicz – prezydent Związku Białorusi i Rosji, zintegrowanego państwa rosyjsko-białoruskiego
Marlowe – wicedyrektor ds. operacyjnych CIA (DDO)
Maxwell – doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego
Naryszkin Siergiej – szef cywilnej Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji (SWR) – czytelnicy poznali go w tomie pierwszym pt. „Oko smoka”
Nikolić Dragan vel Nienaszew – obywatel USA serbskiego pochodzenia, emocjonalnie i biznesowo związany z Rosją
O’Donell Patrick – były członek komórki CIA w Kosowie, następnie oficer wewnętrznej komórki kontrolnej CIA w Langley, zaufany Giny i spiskowców
Paweł – oficer wywiadu RP w stanie spoczynku, którego akcje opisywały m.in. powieści „Dżungla we krwi”, „Egzekucja” czy „Oko smoka”
Polańczyk vel Polan – wicedyrektor i członek rady nadzorczej General Electric Machines (GEM), były oficer wywiadu US Navy (NMIC), towarzysz Pawła z wyprawy do Moskwy w latach dziewięćdziesiątych ub. wieku, opisanej w powieści „Moskwa nie boi się krwi”
Snyder Tom – funkcjonariusz rezydentury CIA w Warszawie;
Song Tao – naczelnik Wydziału Kontaktów Zagranicznych Komunistycznej Partii Chin w randze ministra – czytelnicy poznali go w tomie pierwszym pt. „Oko smoka”
Wright Anthony – wicedyrektor CIA (DDCI), a następnie dyrektor Agencji – czytelnicy poznali go w tomie pierwszym pt. „Oko smoka”
Xing – kapitan, szef kontroli lotów na wyspie Fiery Cross Reef
Xu Jucheng – prezydent Chin, I sekretarz KPCh – czytelnicy poznali go w tomie pierwszym pt. „Oko smoka”
Yu Shanjun – generał, dowódca chińskiej tajnej policji wojskowej
Baowei Bu, którego czytelnicy poznali w tomie pierwszym pt. „Oko smoka”

POZOSTAŁE
Bob – ochroniarz Pawła z CIA w Szwajcarii
Borys – dowódca nocnego desantu SWR na zamek Chillon
Carmen – sprzątaczka z outsourcingowej firmy sprzątającej w siedzibie Platon Academy
Czernow – nominalny prezydent Rosji, w pełni kontrolowany przez Iwanowa
Dejan – obserwator SWR z pomieszczenia monitoringu hotelu Square Nine w Belgradzie
Iva – serbska prostytutka
Iwanienko – adiutant gen. Gromowa
Jeff – człowiek szefa Platon Academy, więzień CIA
Roney Dick – szeregowy marines, „instruktor wojskowy” w Afganistanie (Bagram)
Shon Feng – chiński chłopak z syndromem Aspergera, geniusz informatyczny
Whithe John – sekretarz Wrighta, odbierał Pawła z lotniska Dulles i inne incydentalnie

MIEJSCA AKCJI
[Afganistan]
baza Bagram, lotnisko;
[Boliwia]
La Paz
jezioro Titicaca (część boliwijska)
[Chiny]
Pekin (Zakazane Miasto)
Wyspy Paracelskie
[Cypr]
baza brytyjska Akrotiri
[Polska]
Warszawa
[Rosja]
Moskwa
Jasieniewo (siedziba SWR)
[Serbia]
Belgrad
Paraćin
Nisz
i inne
[Syria]
Latakia
Hmejmin (baza rosyjska)
[Szwajcaria]
Villeneuve
Montreux
zamek Chillon
[USA]
Waszyngton
Boston
Langley (kwatera główna CIA)
Pustynia Mojave
i inne incydentalnie

KRYPTONIM OPERACJI
„Pułapka na szczury” – akcja inwigilacji i likwidacji spiskowców

Operator radarów obserwacyjnych posadowionych na Johnson South Reef informował podnieconym głosem:

– Niezidentyfikowany obiekt latający! Wygląda na rakietę! Może na pocisk manewrujący. Z jego dotychczasowej trajektorii można wywnioskować, że kieruje się w waszą stronę!

Sielankowy nastrój prysł. Xing wpił się oczyma w ekran radaru. Włączył dodatkowo ten dalekiego zasięgu. Jest! Wyraźny, coraz wyraźniejszy jasny punkt.

——————————————————————————————————–

Dojrzał szybko sunące cygaro pocisku. Szło prostym kursem na lotnisko, nisko, tuż nad powierzchnią wody. Xing, jak go uczono, szeroko otworzył usta, żeby wyrównać ciśnienie wewnątrz organizmu po fali uderzeniowej. „Jeśli będzie jeszcze coś do wyrównania”, przemknęła mu przez głowę pełna wisielczego humoru myśl. Pocisk wykonał ostry manewr nad dość odległym od wieży końcem pasa startowego i uderzył prawie pionowo w betonową powłokę. Xing zobaczył najpierw błysk i gejzer odłamków, a później usłyszał ogłuszający grzmot wybuchu, po którym w ułamku sekundy rozprysły się pancerne szyby otaczające konsolę mostka kontrolnego. Potem zapadł w ciemność.

——————————————————————————————————–

Szli gęsiego, czy, jak mówią w Stanach, „indiańskim szeregiem”. Dick odwrócił się, by rzucić jeszcze ostatnie spojrzenie na główny budynek portu lotniczego i chcąc zagadnąć idącego za nim sanitariusza, czy w ramach środków dezynfekcyjnych zabrał ze sobą butelkę burbona. Już miał mu zadać pytanie, gdy jego słowa zagłuszył potężny wybuch. Nad oddaloną od wrażliwej infrastruktury lotniskowej bazą paliwową wyrósł olbrzymi gejzer ognia i grzyb dymu, do złudzenia przypominający wybuch bomby atomowej.

——————————————————————————————————–

Niecałą godzinę później generał Shanjun stał przed biurkiem w gabinecie Song Tao. Podał mu kawałek papieru z szeregiem cyfr. Naczelnik spojrzał na niego pytająco.

– To adres sprawcy ataków na Rosjan i Amerykanów.

– I kto to?

– Huawei Harmony Inc.

W gabinecie zapadła martwa cisza. Tym razem Shanjun rzucił na naczelnika wymowne spojrzenie, jakby chciał powiedzieć „tak jak podejrzewałem”.

– Zaraz powiadomię pierwszego – Song Tao wstał zza biurka. – Do chwili jego decyzji, żadnych działań poza dyskretną obserwacją.

– Według rozkazu! – Generał zasalutował i opuścił gabinet.

——————————————————————————————————–

Skrępowanego mężczyznę przeniesiono na wąską ławę, wcześniej unosząc ją z jednego końca w ten sposób, że jego nogi znalazły się wyżej niż głowa. Naciągnięto na nią czarną, foliową

torbę, wyłożoną od wewnątrz tkaniną z otworem na wysokości szyi przesłuchiwanego. Jeden z operatorów wziął w ręce kilkulitrowy pojemnik z wodą. Sanitariuszka stanęła u wezgłowia, aby interweniować w sytuacji, w której waterboarding sprawi, że poddany mu pacjent zacznie się rzeczywiście dusić. Bob stanął obok pryczy.

– Zaczynaj – powiedział do człowieka z wodą w plastikowej butli.

Ten zaczął ją wlewać do otworu w plastikowym worku na głowie ochroniarza. Mężczyzna, mimo że solidnie skrępowany, zaczął się rzucać, charczał, usiłował obrócić głową przepasaną na czole szeroką taśmą. Kobieta liczyła głośno: jeden, dwa, trzy… Poddany tej procedurze czuł, że tonie, że za chwilę zabraknie mu tlenu…

Jedenaście, dwanaście… Reakcje mężczyzny były coraz słabsze – szesnaście, siedemnaście, osiemnaście.

– Dość!

Bob zdarł z głowy mężczyzny torbę. Na podłogę wylała się woda, facet na pryczy łapczywie, z trudem wdychał powietrze.

– No i jak, porozmawiamy? – zapytał Bob.

Mężczyzna w odpowiedzi splunął, a w każdym razie tak mu się musiało wydawać, bo wyrzucił z siebie fontannę wody zmieszanej ze śliną.

– No, widzę, że lubisz nurkować… Powtarzamy – zaordynował Bob.

Tym razem doliczyli do dwudziestu jeden.

——————————————————————————————————–

– To są jubilerskie dzieła naszych mistrzów z Tuły. Minikusze wykonane są z różnych elementów metalowo-kompozytowych, o kontrolowanym naciągu, a przez to i zasięgu, który można precyzyjnie regulować, tak samo jak siłę, z jaką wyrzucane strzały. Mają też celowniki laserowe. Po połączeniu ze sprzętem noktowizyjnym zapewniają efektywny dolot strzałek na około trzydzieści metrów.

– A te wasze strzałki to co? Jakaś zabawka? Są przecież mniejsze od strzałek używanych w darcie, no, w zawodach w rzutach do tarczy… – Wright nie poddawał się.

– Jesteś bliski prawdy, aczkolwiek daleki od rzeczywistości – odciął się Yu Shanjun. – Te strzałki to superprecyzyjne urządzenia podsłuchowe z emisją sygnałów. W przyssawce, oprócz minimikrofonów najwyższej czułości, są też zamontowane końcówki zbierające najlżejsze drgania podłoża, do którego przylgnie strzałka. W tym wypadku z szyb. Aparatura nadawcza umieszczona w tulei tej hybrydy, stanowiącej konstrukcyjnie mieszankę elementów strzały do łuku i bełtu kuszy, przekazuje uzyskane bodźce dźwiękowe na odległość nawet trzech kilometrów przy przyjaznym tle radio-elektronicznym. Tu niestety takiego nie będzie.

——————————————————————————————————–

Widać zbliżającą się katastrofę. 1%, dosłownie jeden procent, najbogatszych przedstawicieli naszego gatunku, uplasowanych w takich organizacjach jak Amazon, Google czy Apple, nie płaci podatków lub tworzy zasłonę dymną z ich szczątkowych surogatów, zarządzając dziewięćdziesięcioma dziewięcioma procentami aktywów finansowych świata. Wielkie firmy z kompleksu przemysłowo-zbrojeniowego, wspominane w fabule książki (których nazwy, zbieżne przypadkowo z faktycznie istniejącymi, są oczywiście w pełni fikcyjne) zbijają krocie na wojennych tragediach. A równocześnie codziennie umiera z głodu ponad dwadzieścia tysięcy dzieci. To hańba wołająca o pomstę do nieba. Katastrofa nadciąga, wybuch wydaje się nieunikniony.

——————————————————————————————————–

Wyspy Spratly na Morzu Południowochińskim to mnóstwo raf i skał wystających z wody. Ale przede wszystkim ważny szlak komunikacyjno-handlowy, aorta światowej gospodarki, przez którą przepływa strumień węglowodorów, paliw i towarów z najróżniejszych branż o wartości kilkudziesięciu bilionów dolarów USA rocznie. Terytorium sporne. Do wyłącznej kontroli nad nimi dążą Chiny, bo przecież, jak sama nazwa wskazuje, to morze jest chińskie. Lecz zainteresowane wyspami są też Wietnam, Tajwan, Filipiny, Malezja, Brunei… Terytorium jest więc sporne. Jak jednak wybrnąć ze sporu terytorialnego, skoro Trybunał Haski w swym salomonowym wyroku uznał, że rafy i skały są … obiektami nieterytorialnymi? Skoro nie ma terytorium, to jak realizować na tym czymś zasadę suwerenności i integralności terytorialnej państwa?

Strony sporu wybrały zatem metodę faktów dokonanych. Na czterdziestu pięciu z tych, użyjmy tradycyjnego określenia, wysp zostały rozmieszczone garnizony wojskowe. Wietnamskie, tajwańskie, malezyjskie, filipińskie, no i oczywiście, w pierwszym rzędzie – chińskie. Pekin przystąpił swego czasu do intensywnego „dobudowywania” terenu do raf i ich przekształcania w rozległe połacie gruntu z prawdziwego zdarzenia. Ponieważ obszar ten miał niejednoznaczną przynależność państwową, należało postawić kropkę nad „i”.

Tak zrobiono w przypadku Fiery Cross Reef – rafy, na której znalazło się miejsce i dla pasów startowych, i dla stacjonujących tam ciężkich bombowców. W innym miejscu zbudowano od podstaw sztuczną wyspę Woody Island, znaną też jako wyspa Yongxing, gdzie zlokalizowano lotnisko wojskowe. Wprawdzie impet tych działań osłabł po decyzjach Kongresu Helsińskiego”, których sygnatariuszami były też Chiny, ale dotychczasowa ekspansja nie została cofnięta, a jedynie zamrożona.

Kapitan Xing z lotniskowej wieży kontrolnej na Fiery Cross Reef mógł zatem spoglądać z podobną uwagą na ekran radaru, jak i na bukoliczny, majestatyczny prawie, zachód słońca nad horyzontem, ginącym we mgle, podnoszącej się z morskiej gładzi. Dzień, który dobiega końca, był wyjątkowo spokojny i wszystkie żywioły: woda, wiatr i ogień grzejącej nas gwiazdy jakby umówiły się, że żadne z nich nie będzie przesadzało z okazywaniem swej mocy. Połowa z krwistoczerwonej, purpurowej tarczy była już zanurzona w wodzie, gdy nad głową oficera zacharczał głośnik. Operator radarów obserwacyjnych posadowionych na Johnson South Reef informował podnieconym głosem:

– Niezidentyfikowany obiekt latający! Wygląda na rakietę! Może na pocisk manewrujący. Z jego dotychczasowej trajektorii można wywnioskować, że kieruje się w waszą stronę!

Sielankowy nastrój prysł. Xing wpił się oczyma w ekran radaru. Włączył dodatkowo ten dalekiego zasięgu.

Jest! Wyraźny, coraz wyraźniejszy jasny punkt. Trójwspółrzędny radar na tlenkach galu dawał już niemal wyraźny obraz pocisku. Inteligentny system rozpoznania nie mógł się zdecydować. Coś między amerykańskim Tomahawkiem a rosyjskim Kalibrem. „Jakiś mutant?”, zastanawiał się Xing, ale coś innego przykuło jego uwagę. „Zmierza wyraźnie na nas!”, stwierdził z przerażeniem. Instynkt samozachowawczy nakazywał mu natychmiast uciekać do schronu usytuowanego u podstawy wieży, jednak dyscyplina wojskowa wraz z poczuciem obowiązku przeważyły. Uruchomił syreny alarmowe i pozostał na stanowisku.

Dojrzał szybko sunące cygaro pocisku. Szło prostym kursem na lotnisko, nisko, tuż nad powierzchnią wody. Xing, jak go uczono, szeroko otworzył usta, żeby wyrównać ciśnienie wewnątrz organizmu po fali uderzeniowej. „Jeśli będzie jeszcze coś do wyrównania”, przemknęła mu przez głowę pełna wisielczego humoru myśl. Pocisk wykonał ostry manewr nad dość odległym od wieży końcem pasa startowego i uderzył prawie pionowo w betonową powłokę. Xing zobaczył najpierw błysk i gejzer odłamków, a później usłyszał ogłuszający grzmot wybuchu, po którym w ułamku sekundy rozprysły się pancerne szyby otaczające konsolę mostka kontrolnego. Potem zapadł w ciemność.

Otworzył oczy… Tak, miał oczy i to wydaje się – nieuszkodzone. Gdy je więc otworzył, ujrzał chmurę dymu zalegającą nad pasem startowym. Coś mu przeszkadzało, przesłaniając wzrok. Odruchowo przetarł czoło i twarz dłonią. Była pełna krwi. Przejrzał się w odłamku rozbitego ekranu. W kilku miejscach jego twarz i czoło były lekko poranione.

„To pewnie odpryski szkła… Dobrze, że nie uszkodziły oczu”, pomyślał i ostrożnie podniósł się z fotela. Lekko się zachwiał, ale po kilku krokach odzyskał równowagę. Pod butami chrzęściły rozdrobnione fragmenty sprzętu. Wydawało się, że jest cały i wszystkie części ciała działają sprawnie. Teraz dopiero dotarł do niego dźwięk wciąż włączonych syren alarmowych, do którego dołączyły inne – pędzącej lotniskowej straży pożarnej, wozu saperskiego i pojazdu ochrony przed skutkami broni masowego rażenia. Xing bez przekonania podniósł ciężką, metalową słuchawkę wewnętrznej łączności specjalnej i ku swemu zaskoczeniu usłyszał sygnał wolnej linii. Po podniesieniu osłony, wybrał na klawiaturze numer dowódcy. Gdy uzyskał połączenie, zaczął:

– Towarzyszu pułkowniku, kapitan Xing melduje…

Pułkownik przerwał mu:

– Xing? Żyjesz? Dasz radę zejść na dół, by opisać mi dokładnie przebieg wydarzeń? Musiałeś dobrze to wszystko widzieć ze swojej wieży, skoro włączyłeś alarm. Bo to ty, prawda? I nie opuściłeś stanowiska, no, no. Będę o tym pamiętał w raporcie – zakończył pułkownik.

——————————————————————————————————–

W Jasieniewie, podmoskiewskiej siedzibie Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji, jej szef, Siergiej Naryszkin, wertował raporty dotyczące ostatnich głośnych wydarzeń na świecie, starając się wychwycić w nich jakieś związki przyczynowo-skutkowe. Przeglądał też szyfrogramy z rezydentur terenowych. Były to na ogół rutynowe, codzienne teksty. Wśród nich wyróżniał się ten od gen. Gromowa z bazy rosyjskiego Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych koło Paraćina w Serbii, zawierający wiadomość o szczegółach morderstwa Nienaszewa, czyli Nikolicia, serbsko-amerykańskiego agenta SWR.

Szyfrogram przekazywał też pierwsze hipotezy na ten temat, zbudowane wspólnie przez Gromowa i znanego Naryszkinowi Pawła, oficera wywiadu polskiego w stanie spoczynku. Brał już on udział w kilku łączonych akcjach CIA i SWR, uzyskując i tym razem wstępną zgodę obu tych instytucji na współpracę przy sprawie Nikolicia.

Lekturę materiałów wywiadowczych przerwało Naryszkinowi silne, nerwowe pukanie do drzwi jego obszernego gabinetu.

„Któż to może być, u licha?”, zadał sobie w duchu pytanie, tyleż zirytowany co zaciekawiony. „Przecież nikt nie był anonsowany, drzwi oddzielone są dźwiękoszczelną śluzą od sekretariatu, a więc to może być tylko moja niezastąpiona sekretarka”, w ułamku sekundy sam sobie udzielił odpowiedzi.

Nie mylił się. Drzwi otworzyły się gwałtownie, zanim jeszcze nacisnął przycisk, włączający zielone światło po zewnętrznej stronie nad nimi, sygnalizujące gotowość przyjęcia niezapowiedzianego gościa.

Elegancka kobieta w średnim wieku stanęła na progu. Naryszkinowi wydawało się, że zna cały zapas jej mimiki, ale to, co zobaczył w szeroko otwartych oczach bladej twarzy, było czymś zupełnie nowym.

– Szefie, proszę szybko włączyć telewizor! Idzie… idzie nadzwyczajne wydanie „Wiesti”… na pierwszym kanale – jąkając się, wypaliła sekretarka.

Nie ociągając się, błyskawicznie włączył odbiornik. Na szerokim, płaskim ekranie sprawozdawca, równie przejęty jak jego sekretarka, informował widzów o tym, że w nabrzeże bazy technicznego wsparcia rosyjskiej marynarki wojennej w syryjskim porcie Tartus właśnie ugodził, rozrywając się, pocisk manewrujący. Wszystko wskazywało na to, że był to amerykański Tomahawk, którego odłamki zidentyfikowali rosyjscy saperzy.

Reporter relacjonował, że prawdopodobnym celem ataku była zacumowana przy portowym pirsie rosyjska fregata „Admirał Gorszkow”. Głowica bojowa Tomahawka, wypełniona konwencjonalnym materiałem wybuchowym, zrobiła wielką wyrwę w nabrzeżu, rozsiewając wokół groźne jak szrapnele fragmenty pocisku i kawałki żelbetonu. Na szczęście okręt cumował na tyle daleko od punktu uderzenia rakiety, że obyło się bez poważniejszych konsekwencji. W kilku miejscach uszkodzone zostały blachy burt i nadbudówek, lekko ranni byli też dwaj marynarze.

„Niemniej jednak sam fakt ataku na bazę rosyjską na Morzu Śródziemnym, w normalnych, niepokongresowych warunkach byłby casus belli”, rozmyślał szef SWR. Naryszkin zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Ludzie w Ministerstwie Obrony Rosji mogli uznać tę akcję za amerykańską odpowiedź, za retorsję po domniemanym uderzeniu rosyjskiego Kalibra na Bagram.

Oboje z sekretarką byli jeszcze wpatrzeni w ekran, gdy odezwał się aparat kremlowskiej linii na biurku Naryszkina. Podniósł słuchawkę. Bezbarwny głos sekretarza prezydenta informował go, że prezydent Coleman właśnie nawiązał łączność przez „gorącą linię” Biały Dom – Kreml z prezydentem Rosji Władimirem Władimirowiczem Iwanowem. Gospodarz Białego Domu w szczerych i serdecznych słowach zapewnił przywódcę Rosji, że USA nie mają nic wspólnego z tą ewidentną prowokacją. Żaden amerykański nosiciel tomahawków nie zrobił z nich w ciągu ostatniego tygodnia użytku. USA gotowe są dostarczyć Rosji zdjęcia z wojskowych satelitów, które w chwili incydentu przelatywały nad obszarem Syrii, co pomogłoby w identyfikacji pozycji startowej pocisku.

Iwanow miał podziękować Colemanowi, dodając, że dysponuje informacją z Rosyjskich Wojsk Kosmicznych, potwierdzającą na tę chwilę jego słowa. Punkt startowy tomahawka można było określić jako okolice brytyjskiej bazy wojskowej Akrotiri na Cyprze, posiadającej status terytorium zamorskiego Zjednoczonego Królestwa.

Naryszkin zwrócił się do wychodzącej właśnie z gabinetu sekretarki:

– Dziękuję ci. A teraz nie ma mnie dla nikogo, poza Kremlem. Muszę zorientować się w sytuacji.

——————————————————————————————————–

Tymczasem w pekińskim Zakazanym Mieście, w Zhongnanhai, siedzibie Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chińskiej Republiki Ludowej, miała miejsce ważna rozmowa.

– Więc mówisz, że stoi za tym Huawei Harmony Inc. To duża firma. Jest tam masa pracowników, także managerów. No i skandal też wielki.

– Nie szukałbym winowajców wśród personelu kierowniczego. To sprawa takiej skali, że polecenie musiał wydać szef całości. A wykonawcą mógł być ktokolwiek, pod warunkiem, że jest genialnym informatykiem.

– Rozumiesz sam, Song Tao, że jest jeszcze jeden, niepokojący i chyba najważniejszy aspekt tej sprawy. Pół biedy, gdybym to ja wydał polecenie dokonania tej agresji informatycznej. To by oznaczało, że jestem co prawda niespełna rozumu, ale kontroluję sytuację w państwie. Natomiast cała ta operacja została zaplanowana i zrealizowana bez naszej wiedzy. Bez moje wiedzy! W myśl tradycji konfucjańskiej władca, który nie jest w stanie skutecznie

kontrolować swych poddanych lub którego poddani nie wykonują jego poleceń, nie jest żadnym władcą!

– Towarzyszu Xu, to pojedynczy eksces. Mamy już namiary na winowajców, a raczej winowajcę, i wyciągniemy konsekwencje.

– I tu się mylisz, Song Tao. – Pierwszy spojrzał badawczo na zaskoczonego naczelnika. – Jak myślisz, czy stary Ren wie, co robi?

– Sądzę, że tak. Więcej nawet. Nie wykluczam, że działania Rena wpisują się w cały ciąg wydarzeń, dziwnych wydarzeń, które wstrząsają ostatnio światem.

– Tak, tu przyznam ci rację. – Xu Jucheng odchylił się w fotelu i zaczął wyliczać: – Atak rakietowy na nasze lotnisko wojskowe pociskiem składakiem, w którym zastosowano części amerykańskie i rosyjskie, uderzenie w amerykańską bazę Bagram w Afganistanie rosyjską rakietą, odpalenie tomahawka na port Tartus w Syrii, w którym cumują rosyjskie okręty wojenne, aż wreszcie podwójna chińska cyberagresja na delikatną infrastrukturę w Rosji i w USA. O co tu chodzi? Rozumiesz coś z tego?

– Chodzi chyba o to, żeby mocarstwa straciły do siebie resztki zaufania, żeby podkopać podstawy pokojowego ładu, wprowadzonego przez Kongres Helsiński.

– Dobrze myślisz. – Pierwszy uniósł się lekko i pochylił do przodu, jakby chciał lepiej słyszeć naczelnika. – Kontynuuj, ze szczególnym naciskiem na „dlaczego”?

– Trudno mi odpowiedzieć jednoznacznie. Może chodzi o reanimację produkcji zbrojeniowej i odmrożenie wielkich pieniędzy

z nią związanych?

– To możliwe. Tyle, że wtedy mielibyśmy do czynienia z globalnym spiskiem… Choć i tego nie da się wykluczyć.

Spy’s playground – od Chillonu do Miłobędzkiej

KRZYSZTOF LUBCZYŃSKI

Sparafrazowałem w tytule tytuł słynnej historii Polski autorstwa Normana Davisa „God’s playground” („Boże igrzysko”), bo fraza „Szpiegowskie igrzysko”, do tego podana po angielsku, dobrze i efektownie brzmi, tym bardziej, że, jak zakładam, język angielski jest uniwersalnym językiem szpiegów (agentów, wywiadowców) tak, jak w ogóle jest uniwersalnym językiem ludzkości.

Zacznę jednak od tego, że „Oko smoka” i „Chichot hieny” Tomasza Turowskiego czyta się rewelacyjnie jako literaturę z gatunku tzw. powieści szpiegowskiej i nie uważam za przesadę określenie go jako „polskiego Le Carré, choć Turowski podobno znacznie przewyższa Anglika skalą doświadczeniem w pracy wywiadowczej.

Czytałem obie te powieści z ogromnym zainteresowaniem, choć akurat detalicznie nie jestem jakimś szczególnie fanatycznym fanem, a tym bardziej znawcą tego gatunku. Przy tym od razu, niejako „na wejściu”, przyszło mi na myśl, że w tym przypadku nie mogę mojej czytelniczej percepcji oddzielać od osoby i profesji autora. Nie mamy bowiem do czynienia z pierwszym z brzegu „cywilnym” autorem, amatorem tematyki, który postanowił dać upust swej pasji i fantazji oraz zdobytej z trzeciej ręki wiedzy o działalności wywiadowczej, szpiegowskiej czy jak ją tam nazwać.

Bowiem autor, Tomasz Turowski, to postać szczególna. Żeby czegoś nie pomylić, zacytuję ze skrzydełka egzemplarza: „Tomasz Turowski (ur. 1948) jest autorem szeregu poczytnych powieści, w których pokazywał – poprzez atrakcyjne fabuły kulisy i tajniki pracy wywiadowczej. Znał taką działalność z autopsji, bowiem przez wiele lat był funkcjonariuszem polskiego wywiadu (karierę zakończył w stopniu pułkownika).

Wykonywał różnorodne zadania – jako jezuicki kleryk pracował w Watykanie i w Paryżu, studiował filozofię na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, był dziennikarzem Sekcji Polskiej Radia Watykańskiego i w tym charakterze kontaktował się z papieżem Janem Pawłem II. Po pozytywnej weryfikacji w 1990 r. Pracował w dyplomacji – m.in. jako ambasador RP na Kubie i ambasador tytularny w ambasadzie w Moskwie (w tym charakterze 10 kwietnia 2010 roku, w czasie katastrofy smoleńskiej, był na lotnisku Siewiernyj). (…) W 2013 roku został opublikowany wywiad-rzeka z im p.t. „Kret w Watykanie”. Dotąd ukazały się takie jego książki jak powieść „Egzekucja” oraz cykl powieściowy „Bohaterowie cichego frontu”. Warto przy okazji wspomnieć m.in, że grana przez Jerzego Zelnika postać najwyraźniej inspirowana postacią Tomasza Turowskiego pojawia się w tendencyjnym, powstałym z inspiracji władzy PiS filmie fabularnym Antoniego Krauze „Smoleńsk”.

Wracam do punktu wyjścia. Podczas lektury miałem w tyle głowy profesję i doświadczenie autora, co wytwarzało we mnie uczucie kontaktu z autentyzmem, jako że byłoby nonsensem przyjęcie założenia, że choć powieści mają formę prozy beletrystycznej, to tak doświadczony oficer wywiadu mógł zupełnie abstrahować od swojej zawodowej praktyki i puścić wyłącznie wodze fantazji, choć zapewne są w nich także pasma fikcyjne, bo to w końcu proza literacka a nie raport czy reportaż. Co jako czytelnicy otrzymujemy? Grę i walkę wywiadów (głównie mózgową, choć broń palna też czasem się odzywa), wszelakie związane z nią dramatyczne i sensacyjne sytuacje, barwne, intrygujące postacie, interesujące miejsca na mapie, a także, dla amatorów, niewielką dawkę „ostrego seksu”.

W oczekiwaniu na trzeci tom trylogii Tomasza Turowskiego, „Wzrok Cerbera”, gorąco rekomenduję lekturę dwóch pierwszych części. A dlaczego w tytule pomieściłem nazwę szwajcarskiego zamku Chillon (wsławionego przez Byrona w poemacie romantycznym „Więzień Chillonu”) i warszawskiej ulicy Miłobędzkiej? A, to sprawdźcie sami podczas lektury.

Dziennik TRYBUNA nr 125/2023 (piątek 23 – niedziela 25 czerwca 2023)

10% RABATU
Bądź zawsze dobrze poinformowany o nowych produktach oraz specjalnych promocjach tylko dla odbiorców Newslettera.

Zapisz się na nasz newsletter i odbierz powitalny prezent: -10% rabatu na pierwsze zamówienie książkowe.
Kod zniżkowy ważny będzie przez 7 dni.
Otrzymasz go tylko wtedy, gdy zapiszesz się przez ten formularz!
    ZAPISZ SIĘ
    Wyrażam zgodę na wykorzystywanie przez Fundację Oratio Recta powyższych danych do wysyłki newsletterów zawierających informacje o nowych numerach czasopisma, książkach wydanych przez fundację oraz o innych prowadzonych przez nas działaniach.
    ×

    Podgląd e-maila :

    Jeśli nadal zastawiasz się co mi kupić na prezent, nie musisz już szukać!

    KUP TERAZ

    Ustawienia wiadomości