Sklep

-24%
  • UDOSTĘPNIJ:

Zakłamana historia powstania I

Paweł Jasienica, znawca historii Polski, autor wielu świetnych książek napisał, że powstanie warszawskie było wymierzone “militarnie przeciw Niemcom, politycznie przeciw Sowietom, demonstracyjnie przeciw Anglosasom, a faktycznie przeciw Polsce”. Można się z nim nie zgodzić?

W książce wywiady i teksty, m.in. profesorów Jana M. Ciechanowskiego, Eugeniusza Duraczyńskiego, Bronisława Łagowskiego, Mariana Stępnia, Andrzeja Werblana, doktorów Krzysztofa Wasilewskiego i Łukasza Jastrzębia oraz Andrzeja Dryszla, Pawła Dybicza, Jacka Owczarskiego i Roberta Walenciaka.

31,00 

Na stanie

Kup dla mnie

(Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 41,00  )

Opis

Zakłamana historia powstania Tom I – Kto Odpowiada Za Śmierć 200 Tysięcy Cywilów

Choć od wybuchu powstania warszawskiego minęły dziesiątki lat, to dyskusja o jego zasadności nabiera na sile. Powstanie warszawskie, jedno z najtragiczniejszych wydarzeń w całej historii Polski, dzieli Polaków, ale też budzi żywe zainteresowanie. W oficjalnej polityce historycznej dominuje jeden jego obraz – było ono patriotycznym zrywem, a walczącym z Niemcami warszawiakom nie przyszli z pomocą Sowieci.

W czasie rocznicowych uroczystości czci się powstańców i oddaje im honory. Należne! Ale jakże często pomija się inne aspekty powstania, nade wszystko ofiary ludności cywilnej. Według niemieckich szacunków ofiar powstania warszawskiego było 200 tysięcy, w tym dziesiątki tysięcy zamordowanych przez hitlerowców w pierwszych dniach sierpnia 1944 r. na Woli i Ochocie. Te przerażające liczby są dla apologetów powstania bardzo niewygodne, zakłócają bowiem jego przekaz i przesłanie, rodzą bowiem pytania o jego sens, o to, kto jest winny tej hekatombie. Jednym z tych, którzy udzielili odpowiedzi, był gen. Władysław Anders, który oświadczył, że powstanie było zbrodnią, a generałowie, którzy je wywołali, powinni stanąć przed sądem polowym.

Paweł Jasienica, znawca historii Polski, autor wielu świetnych książek napisał, że powstanie warszawskie było wymierzone “militarnie przeciw Niemcom, politycznie przeciw Sowietom, demonstracyjnie przeciw Anglosasom, a faktycznie przeciw Polsce”. Można się z nim nie zgodzić?

W książce wywiady i teksty, m.in. profesorów Jana M. Ciechanowskiego, Eugeniusza Duraczyńskiego, Bronisława Łagowskiego, Mariana Stępnia, Andrzeja Werblana, doktorów Krzysztofa Wasilewskiego i Łukasza Jastrzębia oraz Andrzeja Dryszla, Pawła Dybicza, Jacka Owczarskiego i Roberta Walenciaka.

Informacje dodatkowe

Waga 0,404 kg
ISBN 978-83-64407-03-1
Oprawa miękka
Liczba stron
328
Format 145×204 mm
Waga
404 g.
Data wydania Warszawa 2014
Autor pod redakcją Pawła Dybicza
Wydawca Fundacja ORATIO RECTA

Część I

Powstanie warszawskie

  • Wstęp
  • Paweł Dybicz – Święto wielkiej klęski
  • Dlaczego prawda o powstaniu warszawskim jest zastępowana mitem?
  • Wielka narodowa tragedia – z prof. Janem Ciechanowskim rozmawia Paweł Dybicz
  • Eugeniusz Duraczyński – Stalin a powstanie warszawskie
  • Bronisław Łagowski – Względność
  • Jan Ciechanowski – Nie tylko głupota, ale zbrodnia
  • Andrzej Werblan – Obietnice marszałków
  • Janusz Roszkowski – Dowódca morderców
  • Bronisław Łagowski – Partia powstania warszawskiego
  • Łukasz Jastrząb – Należy im się taka sama pamięć
  • Piszczyk w “Kanale” – z Jerzym Stefanem Stawińskim rozmawia Robert Walenciak
  • Andrzej Dryszel – Zapomniane ofiary
  • Polska Niobe – Zeznania Wandy Lurie
  • Andrzej Dryszel – Masakra Woli
  • Zakładnicy polityków – z prof. Eugeniuszem Duraczyńskim rozmawia Paweł Dybicz
  • Krzysztof Wasilewski – Sąd nad dowódcami powstania
  • Andrzej Jaczewski – Pomnik Małego Powstańca fałszuje historię
  • Jerzy Maj – Zakłamywanie powstania
  • Krzysztof Wasilewski – Zakłamana historia powstania
  • Marian Stępień – Największe nieszczęście i wyraźna zbrodnia
  • Reakcje środowiska londyńskiego na wybuch i przebieg powstania warszawskiego
  • Paweł Dybicz – Obłęd powstania, obłęd wyklętych

 

Część II

Jacek Owczarski

Romantycy kontra realiści
Polska krwawiąca 1944 – 1948

  • Wstęp
  • Rozdział I. Prolog – Bić się czy nie bić?
  • Rozdział II. Rok 1944 – Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski
  • Rozdział III. Powstanie Warszawskie 1944
  • Krajobraz przed bitwą – Nadzieje
  • Bitwa 1944 – Rzeczywistość
  • Krajobraz po bitwie – Upadek
  • Czas na podsumowanie
  • Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy…
  • Uwagi końcowe
  • Bibliografia

Wielka narodowa tragedia

Z prof. Janem Ciechanowskim rozmawia Paweł Dybicz

 

Powstanie warszawskie było wielką klęską polityczną i militarną, bo ani o jeden dzień nie skróciło okupacji niemieckiej

 

– Panie profesorze, czy 1 sierpnia to dzień świętowania, czy też raczej dzień żałoby narodowej?

– Jedno i drugie. Oczywiście 1 sierpnia to okazja do uhonorowania i upamiętnienia dziesiątków tysięcy młodych, którzy poderwali się do niepodległościowego zrywu, podkreślenia ich poświęcenia i patriotyzmu, ale 1 sierpnia jest też dniem żałoby. W wyniku powstania warszawskiego zginęło przecież około 200 tys. Polaków. Zginął kwiat naszej stołecznej młodzieży, której nam tak bardzo później brakowało. Została zniszczona jedna z większych stolic europejskich, a jej mieszkańcy zostali wyrzuceni ze swoich domostw, wielu warszawiaków wywieziono do obozów koncentracyjnych. Niemcy stłumili powstanie kosztem 1570 zabitych i 9 tys. rannych, czyli na jednego Niemca przypadało ponad 100 zabitych Polaków. Takiej katastrofy nie przeżyła żadna europejska stolica od najazdu Hunów na Rzym. Został rozbity ośrodek życia narodowego, politycznego, społecznego i kulturalnego. Od upadku powstania rozpoczął się rozkład polskiego państwa podziemnego i Armii Krajowej. Powstanie warszawskie było wielką klęską polityczną, wielką klęska militarną, bo ani o jeden dzień nie skróciło okupacji niemieckiej.

– Czy musiało do niego dojść? Czytelnik, zwłaszcza młody, który po raz pierwszy zetknie się z pana książką, będzie zaskoczony tezą, że stanowiliście karne wojsko, które nie pozwoliłoby sobie na żadne samowolki. Tymczasem niemalże wszędzie słyszy, że gdyby dowództwo nie wydało rozkazu do boju, powstanie i tak by wybuchło, bo wśród podziemnych żołnierzy panowały bojowe nastroje.

– Ten mit, że powstanie wybuchło na skutek parcia do niego młodocianych żołnierzy, powstał już w czasie w powstania warszawskiego. Wymyślił go szef II Oddziału (wywiadu) Komendy Głównej AK płk Kazimierz Iranek-Osmecki. Oczywiście my chcieliśmy się bić, ale nawet jako żółtodzioby wiedzieliśmy, że nie mamy odpowiednich sił i należytego uzbrojenia. Proszę pamiętać, że były dwie mobilizacje. W czasie pierwszej, kiedy zobaczyliśmy, że na 170 ludzi mamy tylko trzy karabiny, siedem pistoletów i 40 granatów, a mamy nacierać na Dom Akademiczek, a później na Sejm, zrozumieliśmy, że nie mamy szans w nierównym boju.

1 sierpnia byłem łącznikiem dowódcy mojej kompanii, por. Zygmunta Sapuły „Zygmunta”. Od rana czekaliśmy na wiadomości, jakiś sygnał. W pewnym momencie przyszedł dowódca zgrupowania, kpt. Teofil Budzanowski „Tum”, i już od drzwi zaczął mówić: „Godzina W, godzina 17, nacieracie całą kompanią. Na Sejm i Dom Akademiczek”. I wtedy por. „Zygmunt” powiedział: „Przecież ja nie mam czym nacierać, nie mogę nacierać kompanią, bo mam siedem pistoletów, trzy karabiny i 40 granatów. Będę nacierał grupą szturmową”. I wtedy kapitan „Tum” powiedział: „A ja mam scyzoryk. Szczęść Boże”. W tym momencie zrozumiałem, że szykuje się jakieś nieszczęście, bo jak można nacierać na Sejm, który był obsadzony przez dobrze uzbrojony batalion?

 

RAPORT DO LONDYNU

 

– Panie profesorze, dowództwo AK, szczególnie trójka generałów: Tadeusz Bór-Komorowski, Tadeusz Pełczyński i Leopold Okulicki, która podjęła decyzję o wywołaniu powstania i o której jeszcze porozmawiamy, nie znała stanu uzbrojenia?

– Dopiero po latach, po przeczytaniu dokumentów archiwalnych, przeprowadzeniu wielu rozmów z dowódcami powstania doszedłem do smutnego wniosku, że dowództwo nie zwracało uwagi na to nasze słabe uzbrojenie. Za potwierdzenie tego niech posłużą słowa Bora-Komorowskiego, z którym rozmawiałem w obecności prof. Janusza Zawodnego. Bór powiedział mi: „Ja nie wchodziłem w sprawę uzbrojenia poszczególnych oddziałów”.

– Jeżeli nie stan uzbrojenia decydował o wybuchu powstania, to musiała o tym decydować polityka.

– Do pewnego stopnia tak. Przytoczę słowa gen. Pełczyńskiego, jednego z głównych autorów powstania: „Myśmy mogli tylko walkę rozpocząć, my Niemców wykończyć nie mogliśmy. Tak zarozumiali nie byliśmy, nie sądziłem, że możemy sami tę walkę rozpocząć i sami ją skończyć. Uważaliśmy, że wejdą Rosjanie i Niemców wykończą”. Dowódcza trójka, tzn. Bór-Komorowski, Pełczyński i Okulicki, przyjęła za pewnik, że Rosjanie wejdą do Warszawy w ciągu dwóch, trzech, a najpóźniej siedmiu dni. Chodziło im o to, by rozpocząć powstanie przed wejściem Rosjan, a ci mieli załatwić resztę. My, AK, mieliśmy się zorganizować, a władze państwa podziemnego i władze Warszawy miały Rosjan spotkać jako gospodarze stolicy. Z tych rachub nic nie wyszło, bo ta trójka nie miała kontaktów z Moskwą. Zakładali, że Rosjanie wejdą, no i się przeliczyli.

– A czy mogli wejść? W pana książce jest przecież informacja, że mniej więcej w pół godziny po wyznaczeniu godziny W do Bora-Komorowskiego dotarło, że Niemcy szykują kontrofensywę i ściągają pod stolicę silne jednostki pancerne.

– W tym miejscu trzeba wrócić do 21 lipca. Tego dnia Bór-Komorowski wysłał raport do Londynu, powołując się na wnioski gen. Okulickiego, że Niemcy na froncie wschodnim zostali pobici. Że cała inicjatywa strategiczna i operacyjna jest w rękach Rosjan, których Niemcy już nie zatrzymają, i że Rosjanie przejdą Wisłę i wejdą do polskiej stolicy. Na podstawie tych mylnych wniosków zapadały wszystkie inne decyzje. Ale nie od dziś wiemy, że Niemcy zaczęli ściągać podwody nawet z Włoch, w tym sławną dywizję pancerno-spadochronową Hermana Göringa. Dowódcza trójka liczyła się z tym, że może dojść do kontrakcji niemieckiej, ale to nie przeszkodzi sukcesom Rosjan z uwagi na ich przewagę. Na decyzje trójki miały też wpływ informacje o zamachu na Hitlera i rozpoczęciu inwazji w Normandii oraz wieści z Francji o szybko posuwających się na wschód wojskach angloamerykańskich. Bór i inni liczyli się więc z tym, że może rychło dojść do upadku Niemiec.

– Miał się powtórzyć listopad 1918 r.?

– Owszem, i to im świtało w głowach, ale to nie miało nic wspólnego z ówczesną rzeczywistością. W tym miejscu trzeba pokazać rolę gen. Okulickiego. To podobno był bojowy i przebojowy oficer, i, jak mi powiedział nie tylko szef sztabu Naczelnego Wodza, gen. Kopański, tęgo pił. Okulicki przyleciał z Włoch jako przedstawiciel Naczelnego Wodza, gen. Kazimierza Sosnkowskiego. Miał przedstawić Borowi poglądy Naczelnego Wodza, który był przeciwny powstaniu powszechnemu. Sosnkowski był za akcją „Burza”, był przeciwny ujawnianiu się, bo liczył na konflikt Zachodu ze Związkiem Radzieckim, ale powstanie uważał za bezcelowe. Ale co się stało. Okulicki koło 20 lipca zaczął przeć do powstania i co więcej, uważał, że to nie może być jakaś walka upozorowana, ale musi to być wielka bitwa, o której ma być głośno nie tylko w Europie. Mówił, że musimy Niemców zamknąć jak w kotle i zniszczyć. Ale jak sobie to wyobrażał, nie mając broni? Znamienne, że już w czasie powstania Okulicki zaczął mówić, że oszukano go, nie mówiąc, że nie mamy broni. Już to nie najlepiej świadczy o nim jako dowódcy, a i człowieku.

Dowódca okręgu warszawskiego AK płk Antoni Chruściel „Monter”, który też parł do powstania, powiedział jeszcze w czasie powstania, że gdyby wiedział, że sprawa zrzutów nie będzie od początku załatwiona, postępowałby inaczej. Ja nie mogę uwierzyć, że Chruściel nie wiedział, że tych zrzutów nie będzie. Gen. Pełczyński wiedział, że powstańcy nie mogą liczyć na jakąś wielką pomoc Zachodu, niemożliwe więc, by nie podzielił się tą wiedzą z innymi, w tym Chruścielem. W tym miejscu należy powiedzieć, że dowódcy AK uważali, że ta pomoc będzie miała również wydźwięk polityczny, wpływający na Rosjan, którzy wobec pobicia Niemców na froncie wschodnim bez większych przeszkód wezmą Warszawę i przejmą w niej władzę.

 

DEMONSTRACJA DLA STALINA

 

– I tu dochodzimy do generalnych założeń politycznych i militarnych powstańczego zrywu, w których kryła się przyczyna klęski powstania warszawskiego.

– Bór-Komorowski powiedział, że powstanie militarnie ma być skierowane przeciwko Niemcom, ale politycznie przeciwko Sowietom, bo ci mieli już przygotowany PKWN, już chcieli wprowadzić rząd przyjazny w stosunku do Moskwy i okrojenie Polski na wschodzie.

– To myślenie zakładało sprzeczność: powstanie militarnie przeciwko Niemcom, politycznie przeciwko Rosji, która miała wesprzeć walkę z hitlerowcami? Jak to się miało udać? Czy rzeczywiście uważano, że Stalin pozwoli AK na przeprowadzenie takiej wielkiej demonstracji?

– Oczywiście, że to się nie mogło udać. Stalin koło 10 sierpnia powiedział, że nie chce mieć nic wspólnego z powstaniem, bo, jak mi mówił wybitny historyk, ówczesny minister wojny, gen. Marian Kukiel, generalissimus uważał stolicę Polski za pewnego rodzaju zakładnika. Stalin jasno dawał do zrozumienia: jeżeli zgodzicie się na linię Curzona, dojdzie do fuzji rządu londyńskiego z PKWN, podporządkujecie AK armii Żymierskiego i Berlinga, to ja wam pomogę. A jeżeli nie, to ja wam pomagać nie będę. Stalin przed wyjazdem premiera Mikołajczyka z Moskwy powiedział, że czyny są mocniejsze niż słowa.

– Trudno jednak zakładać, że rząd londyński mógł wtedy przystać na te warunki Stalina.

– Ale i Stalin na takie zachowanie obozu londyńskiego i AK nie mógł się zgodzić i stąd rękoma Niemców uwolnił się od nich. Tak więc w 1944 r. sytuacja rządu londyńskiego, całego jego obozu z AK na czele, była, szczerze mówiąc, beznadziejna.

– Nie mieli tego świadomości?

– Trochę mieli, ale jednak liczyli, że jeżeli Stalin zacznie wykańczać czy rozbrajać AK w Warszawie, doprowadzi to do jakichś protestów ze strony Zachodu. Ale przecież dopóki toczyła się wojna z Niemcami, Zachodowi chodziło o jak najlepsze stosunki z Moskwą. Powstanie je zakłóciło i przywódcy USA, i Anglii chcieli jak najszybciej przejść nad nim do porządku dziennego. Przytoczę dwie wypowiedzi prezydenta Roosevelta po Jałcie, który pisał 6 lutego 1945 r. do Stalina: „Mam nadzieję, że nie muszę Pana zapewnić, że Stany Zjednoczone nigdy nie udzielą jakiegokolwiek poparcia żadnemu rządowi tymczasowemu w Polsce, który odnosiłby się wrogo do waszych interesów”. To myślenie Amerykanów obowiązywało także wcześniej, w czasie powstania. Prezydent USA zapewniał marszałka Stalina solennie i zgadzał się z nim całkowicie, że Armia Czerwona posuwająca się na Berlin przez Polskę powinna mieć zapewnione bezpieczeństwo na tyłach. Roosevelt dodawał przy tym, że „żaden rząd tymczasowy, który by przysparzał sojuszniczym siłom zbrojnym jakichkolwiek kłopotów na tyłach, nie może być przez was i nie powinien być przez nas tolerowany. Chciałbym, żeby Pan wiedział, że o tym dobrze pamiętam”. Co to oznaczało? Zgodę na aresztowania i wywózki żołnierzy podziemia na Sybir.

Dodam jeszcze, że Anglicy właściwie już w listopadzie 1943 r. postawili kreskę na AK, bo wyłączyli ją z działań inwazyjnych, mówiąc, że to, co będzie się działo w Polsce, nie będzie miało żadnego wpływu na to, co się wydarzy we Francji. A to oznaczało, że AK nie dostanie żadnego większego wsparcia z Zachodu. Niestety, nasi dowódcy albo o tym nie wiedzieli, albo tego nie rozumieli. (…)

 

Prof. Jan Ciechanowski żołnierz AK, uczestnik powstania warszawskiego, po wojnie osiadły w Londynie, autor licznych prac z zakresu historii najnowszej, drukowanych m.in. w paryskiej „Kulturze”, wykładowca Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku. Jego najważniejsza książka „Powstanie warszawskie. Zarys podłoża politycznego i dyplomatycznego” wydana w Londynie w 1971 r. przez oficynę ODNOWA, opublikowana została dwukrotnie po angielsku przez Cambridge University Press, jak również w języku japońskim i chorwackim. Przez 13 lat nie mogła ukazać się w PRL, autor bowiem nie zgadzał się na jakiekolwiek zmiany. W 1984 r. została wreszcie przez PIW ogłoszona drukiem i doczekała się już kilku wznowień.

Dramat Powstania Warszawskiego

Wacława Mielewczyk

Więcej niż trzy czwarte stulecia dzielą nas już od owej Godziny W 1 sierpnia 1944 roku, która dała początek Powstaniu Warszawskiemu, a mimo to pamięć o tym dniu wcale nie gaśnie. Jego dramat wciąż trwa, bo trwa pamięć o niezawinionej śmierci tysięcy naszych rodaków, ale też o wpływie powstańczego zrywu na oblicze powojennej Europy i miejsca w niej naszego państwa. To uzasadnione powody wielu ważnych inicjatyw, także edytorskich.
Jedną z nich to wskazane w notce bibliograficznej tego tekstu pięć książek wydanych w krótkich odstępach czasu w Bibliotece Fundacji Oratio Recta, pod patronatem tygodnika „Przegląd” i ze szczególnym udziałem redaktora Pawła Dybicza. To określa charakter merytoryczny tej inicjatywy, której istota wyraża się w dezaprobacie dla martyrologicznego jedynie obrazu Powstania czy też jego jednostronnie określanego oblicza politycznego; jest więc „historią bez IPN”, co wystarczająco definiuje teksty czytane w tej pięciotomowej opowieści o dramacie warszawskiego Powstania.
Nie jest ta opowieść lekturą łatwą: bo to przede wszystkim dokumenty o wielkich walorach historycznych – meldunki dowódców kierowane przez nich do ówczesnego premiera rządu Rzeczpospolitej na uchodźstwie – Władysława Sikorskiego lub gen. Kazimierza Sosnkowskiego, rozkazy oraz różne instrukcje i wytyczne, teksty z Biuletynu Informacyjnego – pisma wydawanego przez Komendę Główną ZWZiAK, ale także opinie na temat Powstania wielu znanych historyków i publicystów czy wywiady z nimi; jest też obszerny tekst syntetyzujący Jacka Owczarskiego o Polsce krwawiącej 1944-1948.
Z tekstu tego przytoczmy maleńki i poruszający fragment „W pełni identyfikuję się ze słowami Pawła Jasienicy (Leona Beynara – autora cenionych książek historycznych – przyp. red.), który wkrótce po Powstaniu Warszawskim napisał, że było ono wymierzone militarnie przeciwko Niemcom, politycznie przeciwko Sowietom, demonstracyjnie przeciw Anglosasom, a faktycznie przeciw Polsce.
Każdego roku dnia 1 sierpnia od godziny 17 wsłuchuję się w skupieniu w bicie dzwonów i wycie syren. Myślami jestem przy tych, którzy polegli i cierpieli w tym zrywie wolności, który skończył się katastrofą narodową. Dominuje w mojej wyobraźni, w tym powrocie do przeszłości, tragiczny los dzieci i ich matek. I to z mojej strony wszystko w tym Dniu”.
Według danych przytoczonych w opracowaniu szacuje się, że w 63 dniach walk powstańczych zginęło 180 tys. mieszkańców Warszawy, w tym około 17 tysięcy powstańców i około 33 tysięcy dzieci. Średnio w czasie jednego dnia powstania ginęło 3 tys. osób. Uległ zniszczeniu wielowiekowy dorobek materialny mieszkańców miasta. Zburzonych zostało ponad 90 proc, budynków mieszkalnych oraz urzędów i instytucji polskiego państwa, przy czym dokonał tego okupant po wcześniejszym wypędzeniu z miasta jego ocalałych mieszkańców.
I legły też w gruzach zamiary polityczne inicjatorów Powstania: miało ono stworzyć warunki powojennej odbudowy demokratycznego państwa polskiego, a zamiast tego powstało państwo zrodzone z woli Stalina i na podobieństwo jego imperium. Przy wszystkich wiadomych odmiennościach fundamenty ustrojowe tego państwa zakończyły się w Polsce dopiero w 1989 roku. Dożyła tego dnia szczęśliwie garstka ocalałych uczestników Powstania.
O tych wszystkich dramatycznych wydarzeniach Powstania oraz o ich uwarunkowaniach międzynarodowych znajdujemy w historii „bez IPN” obraz tyle przejmujący, co zachęcający do wielu refleksji o polskim losie. Autorom i wydawcy tej inicjatywy należą się słowa szczerego szacunku.

RES HUMANA nr 4/2021 (173)

 

Powstanie odwinięte z fałszów

Krzysztof Lubczyński

Jak zwykle, jak co roku od lat, 1 sierpnia, w 79 rocznicę wybuchu postania warszawskiego, odbyły się liczne imprezy, akademie, marsze, capstrzyki, apele, koncerty powstańczych piosenek oraz ulała się lawina lukrowanych uniesień werbalnych. I jak zwykle nie było w tym wszystkim ani grama prawdy. Zalane lukrem do mdłości, zagłaskane bogojczyźnianymi frazesami, sprowadzone do infantylnych przebieranek, śpiewanek, wzruszeń i recytacji, Powstanie Warszawskie już dawno utonęło w powodzi sentymentalnego, melodramatycznego kłamstwa. Nie zostało nawet śladu po sporach o sens powstania, dyskusjach między „romantykami” i „realistami”, jakie toczyły się od lat czterdziestych po dziewięćdziesiąte, m.in. na łamach ówczesnej prasy. To wszystko skończyło się definitywnie w 2005 roku, gdy w Warszawie otwarto Muzeum Powstania Warszawskiego. To ono w decydującym stopniu narzuciło obecną, wyidealizowaną, zafałszowaną narrację. Muzeum, skonstruowano tak, że straszliwa, przerażająca klęska tego zrywu zakończonego kolosalnym rozlewem krwi i zniszczeniem miasta, zostały przedstawione jako emocjonująca, spektakularna przygoda i triumf moralny.  Jednocześnie powstanie zostało wyjęte spod strefy myśli, analiz i rozważań, przestało być kwestią historiozoficzną, a nawet historyczną w ścisłym znaczeniu tego słowa i stało się zmitologizowaną, sentymentalną, ahistoryczną, obłą, słodką pop-fantasmagorią. Powstańcy zaś stali się jakby postaciami z bajek, z narodowego Disneylandu.

Gdyby ktoś z tysięcy odbiorców tego tandeciarskiego widowiska przeczytał w tych dniach pięć tomów „Zakłamanej historii powstania”, ten mógłby odnieść wrażenie, że styka się z zupełnie innym tematem, inną rzeczywistością, innym wydarzeniem historycznym. Bo w pięciu tomach zredagowanych przez Pawła Dybicza i Józefa Stępnia, a wydanych przez Oratio Recta odnajdziemy to, co było tematem zarzuconych i zapomnianych dyskusji: „zbrodniczy” charakter decyzji dowództwa AK (na tym poziomie decyzyjnym także błędy bywają zbrodnicze) o rozpoczęciu powstania, tak właśnie określony przez generała Władysława Andersa, potworna hekatomba krwi ludności cywilnej, która po okresie entuzjazmu, po uzmysłowieniu sobie, jaki los zgotowali jej inicjatorzy powstania, zaczęła im okazywać wrogość (do Bora Komorowskiego: „Morderco naszych dzieci”), setki, jeśli nie tysiące osób skazanych na okrutną śmierć w zasypanych domach i piwnicach. Dzisiejsza poprawność polityczna związana z wojną na Ukrainie blokuje nawet wiedzę  o tym, że warszawiacy, m.in. na Woli i na Ochocie padli ofiarą najokrutniejszych formacji pacyfikacyjnych, jakie tworzyli naziści ukraińscy, główni wykonawcy (na rozkaz Niemców) rzezi na Woli i na ochockim Zieleniaku. W  tekście I tomu znajdujemy tekst dyskusji zatytułowanej „Dlaczego prawda o powstaniu warszawskim jest zastępowana mitem?”, a uczestnik powstania, wybitny historyk Jan Ciechanowski nazywa je „nie tylko głupotą ale i zbrodnią”. Tę generalną opinię podziela grono znamienitych autorów, historyków i publicystów, których teksty tworzą I tom, m.in. Jan Ciechanowski, Eugeniusz Duraczyński, Bronisław Łagowski, czy Jerzy Stefan Stawiński. Tomy II, IV i V zawierają treść dokumentów obrazujących poufne rozkazy, analizy sytuacji, memoriały, depesze, zawartość „Biuletynów Informacyjnych”, etc, obszernie obrazujących powstanie i jego historyczne konteksty. Ten straszny obraz bezsensownego powstania, który doprowadził do śmierci dziesiątków tysięcy ludzi i ruiny miasta wzmocniony jest w III tomie zapiskami majora Włodzimierza Kozakiewicza i Antoniego Mieczkowskiego. Taki nieufryzowany błyszczącym żelem „polityki historycznej”, nieulukrowany, niezmitologizowany obraz powstania mógłby posłużyć racjonalnej edukacji historycznej. Niestety, nie prawdziwy obraz powstania zawarty w wartościowym pięcioksiągu o „Zakłamanej historii powstania. Historii bez IPN”, lecz właśnie zmitologizowany, bezrefleksyjny, cukierkowy, melodramatyczny obraz powstania jaki wylewa się od lat każdego roku z mediów. A jak głosił wybitny, antysowiecki polski pisarz Józef Mackiewicz, „tylko prawda jest ciekawa”. Niestety, paradoksalnie, w Polsce, ojczyźnie Mackiewicza, jest ona przedmiotem szczególnego lekceważenia, a nawet pogardy.

„Zakłamana historia powstania”, red. Paweł Dybicz,   Fundacja Oratio Recta, Warszawa 2014, tom I, str. 328, ISBN 978-83-64407-03-1; tom II, „Błędy dowódców. Poufne rozkazy i dokumenty”, wybór, wstęp i opracowanie Józef Stępień, Warszawa 2018, str. 302, ISBN 978-83-64407-22-2; tom III, red. Paweł Dybicz i Józef Stępień, „Obłęd i głód. Nieznany dziennik powstańczy”, Warszawa 2018, str. 294, ISBN 978-83-64407-24-6; tom IV, tom IV, red. Paweł Dybicz i Józef Stępień, „Generał Władysław Anders: Powstanie to zbrodnia”, str. 421, ISBN 978-83-64407-73-4 ; tom V, red. Paweł Dybicz i Józef Stępień, „Raporty oficerów AK: To się skończy katastrofą”, str. 327, ISBN 978-83-64407-42-0

pisarze.pl – Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego, 8.08.2023 r.

10% RABATU
Bądź zawsze dobrze poinformowany o nowych produktach oraz specjalnych promocjach tylko dla odbiorców Newslettera.

Zapisz się na nasz newsletter i odbierz powitalny prezent: -10% rabatu na pierwsze zamówienie książkowe.
Kod zniżkowy ważny będzie przez 7 dni.
Otrzymasz go tylko wtedy, gdy zapiszesz się przez ten formularz!
    ZAPISZ SIĘ
    Wyrażam zgodę na wykorzystywanie przez Fundację Oratio Recta powyższych danych do wysyłki newsletterów zawierających informacje o nowych numerach czasopisma, książkach wydanych przez fundację oraz o innych prowadzonych przez nas działaniach.
    ×

    Podgląd e-maila :

    Jeśli nadal zastawiasz się co mi kupić na prezent, nie musisz już szukać!

    KUP TERAZ

    Ustawienia wiadomości