Sklep

-24%
  • UDOSTĘPNIJ:

Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki i cud gospodarczy Królestwa Polskiego

Drucki-Lubecki – „Polsce potrzeba bogactwa dla utrzymania niepodległości”
Nowa biografia reformatora polskiej gospodarki

Jest to pierwszy tom z nowej serii „Wielcy Niedoceniani”.
Na pierwsze dekady XIX wieku patrzymy zwykle przez pryzmat wojen napoleońskich i powstania listopadowego. Ale czasy Królestwa Kongresowego to także ważny okres w dziejach polskiej gospodarki. Ta zaś związana jest nierozerwalnie z postacią Franciszka Ksawerego Druckiego-Lubeckiego.

31,00 

Na stanie

Kup dla mnie

(Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 41,00  )

Opis

Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki budowniczy polskiej gospodarki

Mariusz Głuszko pokazuje, że ten reformator gospodarki polskiej zasługuje na wdzięczną pamięć rodaków. Umocnił krajową walutę, uzdrowił handel zagraniczny, zainicjował wiele ważnych inwestycji. Szedł inną drogą niż większość jego współczesnych. Klucz do narodowej samodzielności widział nie w skazanej z góry na niepowodzenie walce zbrojnej z Rosją, lecz w budowie podstaw nowoczesnej gospodarki i zdrowego pieniądza. Mówił, że „Polsce potrzeba bogactwa dla utrzymania niepodległości”. Książka Mariusza Głuszki w jasny i atrakcyjny sposób przypomina postać w narodowej historiografii niesłusznie spychaną na drugi plan.

Mariusz Głuszko, historyk, doktor nauk humanistycznych. Absolwent Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Rzeszowie oraz Uniwersytetu Rzeszowskiego. Jego książki i artykuły koncentrują się na historii XIX i XX wieku oraz na historii regionalnej (Bieszczady). Jego najważniejsze książki to m.in. Walka konserwatystów krakowskich z demokratami na łamach ich organów prasowych w okresie 1867–1895, Stańczycy wobec rozwoju ideologii socjalistycznej w Galicji 1870–1893, Bieszczady z historią i legendą w tle, Polska wobec rozpadu ZSRR w 1991 roku, Edward Gierek. Szkic do portretu PRL oraz Piotr Jaroszewicz 1909–1992.

Informacje dodatkowe

Waga 0,410 kg
ISBN 978-83-64407-83-3
Oprawa twarda
Liczba stron
200
Format 230×153 mm
Waga
410 g.
Data wydania Warszawa 2021
Autor Mariusz Głuszko
Wydawca Fundacja ORATIO RECTA

Spis treści
Kilka słów wstępu………………………………………………………………………………………. 7
Pierwsze kroki w służbie publicznej…………………………………………………………..15
Początek kariery państwowej……………………………………………………………………. 38
Sytuacja Królestwa Polskiego w latach 1815–1821…………………………………….57
Zrównoważenie budżetu Królestwa…………………………………………………………. 68
Wojna celna z Prusami……………………………………………………………………………… 86
Rozwój gospodarczy Królestwa Polskiego……………………………………………….. 101
Zakończenie……………………………………………………………………………………………. 156
ANEKS…………………………………………………………………………………………………… 163
Bibliografia (wybór)……………………………………………………………………………….. 185
Indeks…………………………………………………………………………………………………….. 193

Drucki-Lubecki miał wizję uczynienia z Polski państwa silnego gospodarczo. Był wielkim politykiem gospodarczym, jakich nie mamy w naszej historii zbyt wielu. W tamtym czasie książę często mawiał: „Polsce potrzeba bogactwa dla utrzymania niepodległości”. Opowiadał się za współpracą z Rosją, bo jak mówił: „Polska podług konstytucji jest z Rosją połączona, a połączenie to nie na papierze, ale w dążnościach do jednego celu szukać należy”. W 1822 roku Drucki-Lubecki podpisał z Rosją układ celny, otwierający wielkie rynki rosyjskie dla towarów Królestwa, które dzięki temu zaczęły docierać nawet do Chin. Wielkie zamówienia na płaszcze dla wojska rosyjskiego przyczyniły się do szybkiego rozwoju przemysłu włókienniczego w Łodzi, która stała się drugim po Moskwie centrum włókiennictwa w imperium rosyjskim. Działania te były zgodne z dalekosiężnymi planami Druckiego-Lubeckiego, zmierzającymi do oparcia gospodarki Królestwa na chłonnym rynku rosyjskim.
Rozwój państwa książę widział nie tylko w popieraniu produkcji przemysłowej, ale także i rolniczej. W tym celu wspomagał założone w 1825 roku Towarzystwo Kredytowe Ziemskie, którego celem było udzielanie pożyczek na modernizację gospodarstw rolnych. Widoczna stabilizacja finansów Królestwa Polskiego pozwoliła na stworzenie banku centralnego. Dekret o utworzeniu Banku Polskiego podpisał Mikołaj I jako król Polski w styczniu 1828 roku. Uroczyste otwarcie nastąpiło 6 maja 1828 roku. Pierwszym prezesem tej instytucji został Ludwik Jelski. Bank był instytucją państwową, której statut i dyrekcję zatwierdzał car jako król polski. Warto też dodać, że od 1817 roku w Warszawie działała pierwsza giełda papierów wartościowych, nazywana wtedy Giełdą Kupiecką. Powstała zaledwie dwa miesiące po nowojorskiej giełdzie na Wall Street.
(…)
Lubecki wydał decyzję o budowie warzelni soli w Ciechocinku, rozpoczęto także budowę Kanału Augustowskiego, który został zaprojektowany przez inżyniera wojskowego Ignacego Prądzyńskiego, późniejszego bohatera powstania listopadowego. W trakcie tej budowy zastosowano po raz pierwszy na taką skalę nowo wynaleziony we Francji cement. Kanał, liczący ponad 100 km długości, był jak na owe czasy wybitnym dziełem inżynierskim nie tylko w skali krajowej.

***

Książę Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki był zwolennikiem orientacji prorosyjskiej (podobnie jak inny wybitny polityk tego okresu książę Adam Jerzy Czartoryski). Przez swą działalność polityczną nie był zbyt popularny w społeczeństwie, do czego dodatkowo mógł się przyczynić charakter księcia, który był apodyktyczny, często arogancki i wyniosły. Nie rozumiał nastrojów społecznych, w czym był chyba trochę podobny do Aleksandra Wielopolskiego. Przez cały okres swego urzędowania jako minister skarbu ani razu nie przedłożył sejmowi ustawy budżetowej do zatwierdzenia, uważając to za stratę czasu. W ten sposób narażał się na oskarżenia, że łamie konstytucję. Takie postępowanie nie mogło przynieść mu popularności. Z drugiej strony musimy pamiętać, że lata 1815–1830 to jedyny okres w historii Polski XIX wieku, kiedy nie istniała emigracja polityczna. To też o czymś świadczy. Rozwój gospodarczy Królestwa został przerwany w momencie wybuchu powstania listopadowego w 1830 roku. Lubecki był przeciwnikiem walki zbrojnej z Rosją. Uważał, że dopóki zaborcy Polski nie zaczną walczyć między sobą, jakiekolwiek powstanie zbrojne jest pozbawione szans na zwycięstwo. Zdawał sobie sprawę z sytuacji geopolitycznej oraz ze stosunku Zachodu do sprawy polskiej. […]
Lubecki nie był jedynym, który nie wierzył w powodzenie powstania. Okazało się, że żaden z polskich generałów nie chciał wojny z carem. Widzieli przecież, co się stało z Wielką Armią Napoleona w 1812 roku. Widzieli klęskę „boga wojny” w Rosji. Nie wierzyli w możliwość militarnego zwycięstwa małego Królestwa Polskiego nad rosyjskim imperium. Generałowie polskiej armii byli przeciwni powstaniu, którego tragizm był widoczny od pierwszych chwil. W czasie „nocy listopadowej” zginęło z rąk polskich aż sześciu naszych generałów. Przewidziany na „polskiego Napoleona” generał Józef Chłopicki, gdy się dowiedział o wybuchu walk w Warszawie powiedział: „Półgłówki zrobiły burdę, którą wszyscy ciężko przypłacić mogą. Mieszać się do tego nie należy… Marzyć o walce z Rosją, która trzemakroć sto tysiącami wojska zalać nas może, gdy my ledwie pięćdziesiąt tysięcy mieć możemy, jest pomysłem głów, którym piątej klepki brakuje”.
Pewną naiwnością księcia był jego wyjazd w grudniu 1830 roku wraz z Janem Jezierskim do cara Mikołaja I, któremu przedłożył petycję w sprawie przestrzegania konstytucji Królestwa oraz wycofania wojsk rosyjskich z kraju. Mikołaj I, nazywany żandarmem Europy, nie miał zamiaru spełniać jego postulatów tym bardziej, że na dworze carskim było wielu takich, którzy dążyli do likwidacji odrębności Królestwa Polskiego. W walce z powstańcami po stronie rosyjskiej wziął nawet udział fiński batalion ochotników, o czym i my, i Finowie wstydliwie milczymy. Dzięki swojej postawie Finlandia zachowała szeroką autonomię polityczną, my zaś walcząc za „wolność waszą i naszą”, utraciliśmy wszystko, narażając się na rusyfikację i wynarodowienie.
Lubecki miał serce polskie, wszystko, co robił, robił z myślą o kraju. Był patriotą, ale był też realistą. Nie zabiegał o tani poklask tłumów, działał zgodnie z racją stanu, a ta nakazywała mu dbać o rozwój gospodarczy kraju, bo tylko w ten sposób można było zapewnić jego istnienie. W naszej historii nie cenimy jednak takich polityków, wolimy pamiętać o tych, którzy walczyli z szablą w dłoni. Z tego względu postać księcia Druckiego-Lubeckiego jest trochę zapomniana, wspominana tylko przy okazji historii Królestwa Kongresowego. Dla wielu jest postacią niejednoznaczną lub wręcz zdrajcą, a przecież, gdy opuszczał Warszawę w grudniu 1830 roku, w skarbie Królestwa była olbrzymia nadwyżka budżetowa, która pozwoliła kontynuować małemu Królestwu wojnę z Rosją przez wiele miesięcy. Można powiedzieć, że bez Druckiego-Lubeckiego i pieniędzy, które zgromadził, powstanie by nie wybuchło.
Książę po wyjeździe do Rosji już nigdy nie wrócił do Warszawy. W 1832 roku został jednym z członków rosyjskiej Rady Państwa. Zmarł w maju 1846 roku w Petersburgu.

***

Powstanie listopadowe zakończyło samodzielną działalność polityczną i gospodarczą księcia, który nie wierzył w powodzenie walki zbrojnej małego Królestwa z Imperium Rosyjskim. Kiedy już powstanie wybuchło, liczył, że można będzie to wykorzystać jako formę nacisku na cara, aby spełnił obietnicę powiększenia Królestwa i zobowiązał się do przestrzegania konstytucji. Być może stąd jego decyzja wyjazdu do Petersburga z misją, która na dobrą sprawę zakończyła się, nim dotarła do celu. Leon Sapieha, który od maja 1825 roku podjął pracę w Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu pod bezpośrednim kierownictwem „małego księcia”, wspominał:

Nieraz rozbieraliśmy tę kwestię z księciem Lubeckim. Nie wierzył on ani w naszą własną siłę wybicia się na wolność, ani w niczyją obcą pomoc. Chciałby, abyśmy, korzystając z naszej wyższości intelektualnej (która jeszcze wtenczas istniała), pchali się nie tylko w Królestwie, ale i w Rosji do wszystkich urzędów i do tego doszli, aby nie Rosja nami, ale my Rosją rządzili.

[…]

Opuszczając Warszawę w grudniu 1830 roku, Lubecki kończył karierę polityczną w szerszym wydaniu. Choć od 1832 roku był członkiem rosyjskiej Rady Państwa, gdzie ponownie spotkał się ze Sperańskim, Cancrinem czy Nowosilcowem, to jednak można powiedzieć, że jego czas minął. Posiadając dużą wiedzę i ogromne doświadczenie, często dzielił się swą opinią na tematy gospodarcze, jednak jego głos miał charakter doradczy. Książę pogodził się ze swoją rolą, tak jak pogodził się z tym, że wiele jego wysiłków na polu rozwoju gospodarczego Królestwa Polskiego zostało zmarnowanych.

Był postacią tragiczną w tym sensie, że wielka polityka przyniosła mu w efekcie więcej zgryzot niż splendorów, niechęć znacznych odłamów społeczeństwa i co najmniej dwuznaczną sławę u potomnych. Wiele w tym typowo polskiego sądzenia ludzi po pozorach, płytko, bez sięgania do istoty rzeczy, zwyczajnego zacietrzewienia i ulegania stereotypom
− napisał Tomasz Kostro. „Mały książę” z całą pewnością odniósł sukces w polityce gospodarczej, poniósł jednak klęskę polityczną. Można powiedzieć, że stał się ofiarą polskiego romantyzmu.Działając w służbie publicznej, Lubecki poświęcił wiele lat sprawom państwowym kosztem rodziny. Po upadku powstania listopadowego, gdy miał już więcej czasu dla siebie i swoich bliskich, w jednym z listów do żony napisał:
Od 1810 roku, jeśli policzę wszystek czas, w którym służbowe obowiązki nas rozłączały, wszak to strach bierze, wszakże w samym Petersburgu (razem licząc) blisko 6 lat przebywałem. Można nawet powiedzieć, że ciągle byliśmy jak w gościach, jak w tymczasowości, a poruczona mi praca zawsze przechodziła zakres przedmiotu, do którego byłem mianowany, tak, że więcej czasu poświęcać musiałem na obiekta obce memu urzędowaniu.

Lubecki pochłonięty sprawami publicznymi często zaniedbywał osobiste. Dziś raczej trudno to sobie wyobrazić, ale człowiek, który zostawił w kasie skarbu państwa 34 mln złp, musiał sprzedać srebra rodowe na koszty wyjazdu z Warszawy. Postać księcia nie cieszy się zbyt dużą popularnością we współczesnej Polsce. Przypomniano sobie o jego zasługach w 2009 roku z okazji 180. rocznicy założenia Banku Polskiego, umieszczając wizerunek Lubeckiego na okolicznościowej złotej monecie o nominale 200 zł. Inną pamiątką po Lubeckim jest kasztanowiec zasadzony przez księcia w 1827 roku, który można zobaczyć przy ulicy Elektoralnej w Warszawie. Jak na tak liczne dokonania w dziedzinie gospodarczej i politycznej, „mały książę” nie doczekał się zbyt wielu dowodów pamięci u współczesnych.

Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

Mały-wielki książę i jego gospodarczy cud

 

„Był w Królestwie Kongresowym człowiek niepospolity, który wbrew  tak potężnym, nieprzyjaznym czynnikom, w jawnej, zaciętej w nimi walce, konsolidację stosunków polsko-rosyjskich obrał sobie za cel usiłowań. Był nim minister prezydujący w Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu, ks. Ksawery Drucki-Lubecki” – napisał o nim wybitny historyk Szymon Askenazy.

Ten nazywany – z uwagi na „gabaryty cielesne” – „małym księciem”, polityk, urzędnik, ekonomista, wywodzący się z wielkiej arystokracji litewskiej, wpłynął na polskie dzieje w XIX wieku w stopniu większym, niżby to wynikało z miejsca, jakie Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki zajmuje w „oficjalnym” wykładzie historii Polski. Tak kluczowa postać w polskiej literaturze pięknej, główny bohater „Lalki” Bolesława Prusa, Stanisław Wokulski prawdopodobnie by nie powstała, gdyby nie gospodarcze dzieło, mniej więcej o pół wieku wcześniejsze, Druckiego-Lubeckiego. To bowiem „książę-minister” jako pierwszy – tak dobitnie i kluczowo – postawił kwestię rozwoju gospodarczego ziem polskich jako warunek podstawowy przyszłego odzyskania niepodległości przez Polskę.

Jednak Drucki-Lubecki niezmiennie „pozostaje w tyle” za bohaterami tyrtejskimi, za wodzami, za rycerzami, dowódcami, żołnierzami, konspiratorami. „W polskiej historii cenimy głównie bohaterów, którzy odnieśli zwycięstwo na polu bitwy lub polegli na polu chwały. Nie cenimy szczególnie tych, którzy siłę państwa widzieli w rozwoju gospodarczym” – napisał we wstępie do swojej pracy jej autor, Mariusz Głuszko. Jest gorzej. Bardziej niż bohaterowie w rodzaju Druckiego-Lubeckiego, cenieni są wodzowie nawet przegranych bitew i przegranych powstań. Drucki-Lubecki nie ma w Warszawie pomnika nie tylko w pobliżu gmachu, w którym pracował, czyli w pałacu Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu przy placu Bankowym, ale nie ma go nigdzie w Polsce, choć Królestwo Polskie zjeździł wzdłuż i wszerz z „wizytami gospodarskimi”. Czyniło go to wtedy prekursorem i skłoniło autora książki do porównania go do … Edwarda Gierka. Jest zresztą Druciki-Lubecki w gronie wybitnych „bezpomnikowców” w licznym i doborowym towarzystwie, obok m.in. Stanisława Konarskiego, Hugo Kołłątaja, Aleksandra Wielopolskiego. Organizatorzy życia ekonomicznego, realiści, pragmatycy, ale także intelektualiści, w polskiej oficjalnej narracji historycznej niezmiennie, i nie od dziś, przegrywają z „romantycznymi” bojownikami, wojownikami i straceńcami. Zatem, choć dzieło Druckiego-Lubeckiego zostało przerwane 29 listopada 1830 roku, to coś z niego na przyszłość zostało i procentowało w kolejnych dziesięcioleciach. Bo Drucki-Lubecki był nie tylko inspiratorem „cudu gospodarczego Królestwa Polskiego”, nie tylko był inicjatorem konkretnych inicjatyw gospodarczych i przemysłowych, ale pozostawił cenną pamięć o swojej działalności, o swoich ideach społeczno-gospodarczych, które ożyły trzy dekady po zakończeniu przez niego jego działalności – ożyły w ramach pozytywizmu. Losy Druckiego-Lubeckiego naświetlił Mariusz Głuszko w przekroju jego całego świadomego życia, od pierwszych kroków w służbie publicznej po „wygnanie” w Petersburgu, do którego udał się z misją do cara kilka dni po wybuchu powstania listopadowego. Książka Mariusza Głuszko, nie jest kompletną, naukową monografią postaci. Jak napisał sam autor, „ma charakter popularny, została napisana na podstawie dostępnych opracowań, pamiętników, dokumentów oraz prasy”. I jest naprawdę warta lektury.

Pisarze.pl  e-Dwutygodnik Literacko-Artystyczny 05.10.2021 r.

 

 

Niedoceniany Drucki-Lubecki

Anna Leszkowska

 

„W polskiej historii cenimy głównie bohaterów, którzy odnieśli zwycięstwo na polu bitwy lub polegli na polu chwały. Nie cenimy szczególnie tych, którzy siłę państwa widzieli w rozwoju gospodarczym” – pisze Mariusz Głuszko we wstępie do książki.
Książę Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki to niezwykła postać naszej historii, niestety pomijana w powszechnym przekazie historycznym, w którym po 89 roku wykreślono historię gospodarczą nie tylko z programów nauczania, ale i debaty publicznej. To celowe działanie tzw. elit politycznych, które narzucają nam czarno-biały obraz świata i powierzchowne sądy, przyczyniając się tym samym do galopującej ignorancji społeczeństwa. Ale w przypadku Druckiego-Lubeckiego jest to także skutek obłędnej rusofobii rządów postsolidarnościowych, gdyż Mały Książę (nazywany tak z racji niskiego wzrostu) był zwolennikiem odbudowy Polski w oparciu o potęgę Rosji.

Postać Druckiego-Lubeckiego – ministra skarbu Królestwa Polskiego w latach 1821-30, a wcześniej członka Rządu Tymczasowego Królestwa Polskiego – nie doczekała się dotychczas takiego uznania przez potomnych, na jakie zasługuje ten wybitny wizjoner, polityk i finansista. To on – poprzez prowadzenie konsekwentnej polityki oszczędzania – spłacił długi Księstwa Warszawskiego, zrujnowanego przez kampanię Napoleona w 1812 roku i tym samym uratował byt państwowy Królestwa Polskiego. Uważał, iż podstawą niepodległego państwa jest jego silna gospodarka, stąd wielką wagę przykładał do industrializacji – przyczynił się do rozwoju Zagłębia Staropolskiego, Zagłębia Dąbrowskiego, łódzkiego przemysłu włókienniczego.
Dzięki umiejętnie prowadzonej polityce, m.in. wynegocjowaniu zniesienia ceł z Rosją,(a wprowadzeniu z Prusami), zapewnił raczkującemu polskiemu przemysłowi rynki zbytu w imperium i eksport wyrobów przemysłowych dalej na wschód, aż do Chin. A warto pamiętać, że był to czas rewolucji przemysłowej na Zachodzie Europy i zmian ustrojowych – odchodzenia od gospodarki feudalnej na rzecz kapitalistycznej i wschód Europy był pod tym względem mocno zacofany.

Druckiemu-Lubeckiemu zawdzięczamy też przywrócenie roli państwa w gospodarce cennymi surowcami – odzyskał monopol państwa na sól i wyroby tytoniowe, wspierał program poszukiwania złóż soli (warzelnia w Ciechocinku to jego dzieło). Ale i wprowadzenie instytucji niezbędnych w gospodarce kapitalistycznej – Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego oraz Banku Polskiego. Te dwie instytucje odegrały ważną rolę w oddłużeniu i modernizacji majątków ziemskich, finansowaniu przemysłu i budowy dróg.

Za rządów Druckiego-Lubeckiego, którego działania spotykały się z akceptacją cara Aleksandra I, nastąpił też ogromny postęp w oświacie i kulturze – w 1821 roku istniało ponad 1200 szkół powszechnych w Królestwie, oraz kilka szkół wyższych (z Uniwersytetem Warszawskim na czele).
Ale jak to w Polsce bywa – kiedy jeden buduje, drugi to burzy. Cała ta praca na rzecz państwa i osiągnięcia Druckiego-Lubeckiego (często deprecjonowanych i wyszydzanych przez tzw. życzliwych) oraz innych światłych, wybitnych osób epoki Oświecenia zostały nie tylko zaprzepaszczone, ale i zniszczone przez grupkę powstańców w listopadzie 1830. Z marzeniami o silnym niepodległym państwie polskim pożegnał się wówczas nie tylko Drucki-Lubecki, który w Królestwie Polskim nie znalazł już dla siebie miejsca.

Książka Mariusza Głuszki o najwybitniejszym przedstawicielu książęcego rodu pochodzenia litewskiego, pokazuje nie tylko dokonania polityka (także jego oświeceniowego otoczenia), ale i skłania do refleksji odnośnie dwóch spraw: naszej nieumiejętności tworzenia i utrzymania państwowości oraz historycznych sporów ideowych. Dylemat XX-wiecznej polityki zagranicznej Polski umownie określany jako rządy dwóch trumien: Dmowskiego i Piłsudskiego, odzwierciedlają nierozstrzygnięte do dzisiaj pytania: z kim iść? Z Zachodem czy Wschodem? Lepszy sojusz z Prusami czy Rosjanami?

Drucki-Lubecki – zwolennik orientacji prorosyjskiej, (podobnie jak Adam Czartoryski), w panującej obecnie antyrosyjskiej histerii, niestety, politycznie (i gospodarczo) przegrywa. Tak, jak przegrywa rozum z emocjami.

“Sprawy Nauki”, 13.09.2021 r.

 

Franciszek Drucki-Lubecki – narodowy bohater bez pomnika

„Na pierwsze dekady XIX wieku patrzymy zwykle przez pryzmat wojen napoleońskich i powstania listopadowego. Ale czasy Królestwa Polskiego to także ważny okres w dziejach polskiej gospodarki. Ta zaś związana jest nierozerwalnie z postacią Franciszka Ksawerego Druckiego-Lubeckiego. Mariusz Głuszko pokazuje, że ten reformator gospodarki polskiej zasługuje na wdzięczną pamięć rodaków. Umocnił krajową walutę, uzdrowił handel zagraniczny, zainicjował wiele ważnych inwestycji. Szedł inną drogą niż większość jego współczesnych. Klucz do narodowej samodzielności widział w skazanej z góry na niepowodzenie walce zbrojnej z Rosją, lecz w budowie podstaw nowoczesnej gospodarki i zdrowego pieniądza. Mówił, że „Polsce potrzeba bogactwa dla utrzymania niepodległości”. Książka Mariusza Głuszki w jasny i atrakcyjny sposób przypomina postać w narodowej historiografii niesłusznie spychaną na drugi plan”.

W odniesieniu do bohatera tej opowieści kluczowe są właśnie sformułowania o „zasługiwaniu na wdzięczną pamięć rodaków” i o „niesłusznym spychaniu na drugi plan”. Bo we „wdzięcznej pamięci Polaków” Drucki-Lubecki nie jest, natomiast rzeczywiście jest „niesłusznie spychany na drugi plan”. Nie ma na przykład w Warszawie swojego pomnika.
Przed Pałacem Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu i gmachem banku Polskiego przy placu Bankowym, w którym książę-minister urzędował stoi dziś pomnik Juliusza Słowackiego, jako następcy Feliksa Dzierżyńskiego. Pomnik Słowackiemu najsłuszniej się należy, ale zabawnym poniekąd paradoksem jest to, że ma on swój pomnik przed gmachem, w którym pracował jako skromny urzędnik, a jego pryncypał pomnika nie ma.
Rzecz jasna nie za urzędowanie uhonorowano pomnikiem Słowackiego, lecz za poezję, ale fakt jest faktem, że Lubeckiemu pomnika za jego zasługi nie wzniesiono.
Powstanie listopadowe, które wybuchło w momencie ministrowania Druckiego-Lubeckiego położyło kres jego dziełu, ba, zrujnowało je doszczętnie. Pnące się ekonomicznie dzięki reformom Lubeckiego Królestwo Polskie przeżyło po 1830 roku straszną cywilizacyjną zapaść, co pogłębiło kolejne postanie 1863 roku. Polacy woleli wywoływać beznadziejne powstania, zamiast cierpliwie budować podstaw ekonomiczne narodu.
W Polsce niestety nadal trwa tradycja nadmiernego honorowania bohaterów wojennych i powstańczych, zarówno tych wygranych jak i pokonanych, ale realiści bohaterowie codziennej pracy u podstaw nie cieszą się wdzięczną pamięcią.
Podobny przecież los sprawił, że jeden z najwybitniejszych polityków polskich Aleksander Wielopolski, który poniekąd, w pewnych aspektach kontynuował idee Druckiego-Lubeckiego, figuruje w oficjalnym przekazie historycznym w Polsce jako zdrajca.
Przegrane, krańcowo nonsensowne, zakończone krwawą klęską i zniszczeniem miasta powstanie warszawskie ma swój wielki pomnik w postaci okazałego muzeum i mnóstwo upamiętnień pomniejszych, a wielki reformator gospodarczy, prekursor pozytywizmu, który być może zainspirował Bolesława Prusa do stworzenia postaci Stanisława Wokulskiego w „Lalce” nie ma pomnika w Warszawie.
Co zaś do samej książki, to jej autor, dr Mariusz Głuszko jest nie tylko świetnym znawcą dziejów polskich XIX i XX wieku, ale także bardzo dobrym narratorem, obdarzonym talentem opowiadania o nich.

“Trybuna” nr 218-219/2021, 3-4 listopada 2021 r.

 

 

Nasz „Mały Książę”

Rafał Woś

 

Nie nazwałbym Druckiego-Lubeckiego „wielkim niedocenianym”. Na lekcjach historii się pojawia. Wiadomo, że położył swoje zasługi w przygotowania w Kongresówce infrastruktury pod wybuch rewolucji przemysłowej. Bez niego nie byłoby (prawdopodobnie) ani włókienniczego eldorado w Łodzi, ani górnictwa w Zagłębiu czy na Kielecczyźnie.

Pamięta się też, że dostał od cara Aleksandra I zadanie zrównoważenia finansów publicznych Królestwa Polskiego, z czego wywiązał się śpiewająco. Także nie cofając się przez użyciem siły wobec podatników. Ale kim był nazywany „Małym Księciem” Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki? Jakie racje przyświecały jego polityce? I wreszcie: z jakimi okolicznościami musiał się zmierzyć, jakie przeciwności pokonać, by działać tak, jak działał. Poznać bliżej potężnego ministra skarbu przedlistopadowej Polski (a warto!) pomoże książka Mariusza Głuszki. Zwłaszcza że historyk potrafi pisać przystępnie.

Drucki-Lubecki, urodzony już po pierwszym rozbiorze Polski, w wieku siedmiu lat został wysłany przez orbitującego w stronę Rosji ojca do szkoły kadetów w Petersburgu. Gdy po upadku Napoleona padnie także Księstwo Warszawskie, na takich ludziach jak on car Aleksander będzie próbował oprzeć projekt autonomicznego (półniepodległego) Królestwa Polskiego. Po kongresie wiedeńskim władca Rosji będzie także królem Polski, co – przynajmniej na pewien czas – wzbudzi w Warszawie wielkie nadzieje. Już w 1813 r. Drucki-Lubecki wejdzie do prorosyjskiej Rady Tymczasowej Księstwa Warszawskiego, czyli do pierwszego rządu po przegranej Francuzów. Napoleon zaraz przegra pod Lipskiem, gdzie życie straci książę Poniatowski, i w Polsce zaczną się nowe czasy.

Przez następne półtorej dekady nazwisko Drucki-Lubecki będzie znaczyło „polska gospodarka”. Politycznie będzie musiał lawirować pomiędzy wielkim księciem Konstantym, który będzie dowodził polską armią, a carskim namiestnikiem Nowosilcowem. Tacy ludzie jak Drucki-Lubecki albo stojący na podobnych pozycjach książę Adam Jerzy Czartoryski byli dla Petersburga ważni. Mieli być twarzą i legitymacją władzy carskiej w Polsce. Dowodem, że unia personalna to coś więcej niż kolonialny zabór. Z tego punktu widzenia wybuch powstania listopadowego był dla opcji rosyjskiej Druckiego-Lubeckiego polityczną klęską. Jego zdaniem bowiem odzyskanie pełnej suwerenności nie było możliwe, dopóki zaborcy nie wzięli się za łby między sobą. A taki scenariusz zrealizował się przecież dopiero w roku 1914.

To, co w tej książce najciekawsze, to panorama sytuacji gospodarczej królestwa kongresowego w pierwszej ćwierci XIX w. A także zestaw wyzwań związanych z nadchodzącą nowoczesnością. Jak zorganizować dobry system podatkowy w kraju, gdzie nie było dotąd silnego państwa? Na kim oprzeć raczkującą industrializację? Jak zorganizować system kredytowy w kraju ani wolnym, ani w pełni zależnym? To ciekawe pytania. Niektóre z nich nie całkiem się zdezaktualizowały.

MAGAZYN Dziennik Gazeta Prawna, 03.12.2021 r.

 

NASZA BIBLIOTEKA

(wb)

 

„W polskiej historii cenimy głównie bohaterów, którzy odnieśli zwycięstwo na polu bitwy lub polegli na polu chwały. Nie cenimy tych, którzy siłę państwa widzieli w rozwoju gospodarczym” – autor, doświadczony historyk, przypomina sylwetkę Franciszka Druckiego-Lubeckiego, zwolennika oparcia w XIX wieku „sprawy polskiej” na Rosji. To on po klęsce Napoleona wszedł rządu posłusznego carowi i był ministrem skarbu Królestwa Polskiego. Zdrajca? Niekoniecznie.Prowadził mądrą politykę oszczędnościową, egzekwował zaległości podatkowe, rozbudował monopol
państwowy na wyroby tytoniowe, wspierał program poszukiwań soli. I nie tylko zlikwidował deficyt, lecz zapewnił budżetowi nadwyżkę. Lecz zawsze przed podjęciem decyzji zabiegał o przychylność… cara.Był przeciwko powstaniu listopadowemu. Ale też w grudniu 1830 roku zawiózł carowi petycję żądającą przestrzegania konstytucji i wyprowadzenia wojsk rosyjskich. Po odrzuceniu apelu zdecydował się pozostać w Rosji.„Mały książę”, jak go zwano, mawiał, że „Polsce potrzeba bogactwa dla utrzymania niepodległości”. Ale, jak pointuje autor, choć odniósł sukces w polityce gospodarczej, poniósł klęskę polityczną: „Można powiedzieć, że padł ofiarą polskiego romantyzmu”. Aż chciałoby się przenieść go w czasy współczesne, by dostrzec, że na nic
rządzącym marzenia o sukcesach gospodarczych, jeśli nie utrafią w duszę społeczeństw.

Miesięcznik społeczno-kulturalny “Kraków i świat” Nr 6 Czerwiec 2022

10% RABATU
Bądź zawsze dobrze poinformowany o nowych produktach oraz specjalnych promocjach tylko dla odbiorców Newslettera.

Zapisz się na nasz newsletter i odbierz powitalny prezent: -10% rabatu na pierwsze zamówienie książkowe.
Kod zniżkowy ważny będzie przez 7 dni.
Otrzymasz go tylko wtedy, gdy zapiszesz się przez ten formularz!
    ZAPISZ SIĘ
    Wyrażam zgodę na wykorzystywanie przez Fundację Oratio Recta powyższych danych do wysyłki newsletterów zawierających informacje o nowych numerach czasopisma, książkach wydanych przez fundację oraz o innych prowadzonych przez nas działaniach.
    ×

    Podgląd e-maila :

    Jeśli nadal zastawiasz się co mi kupić na prezent, nie musisz już szukać!

    KUP TERAZ

    Ustawienia wiadomości